dżentelmen planszy, pierwszy polski złoty medalista olimpijski w szermierce (floret ind.) z Tokio (1964), wicemistrz olimpijski (Tokio 1964), brązowy medalista olimpijski (Meksyk 1968), olimpijczyk także z Rzymu (1960).
Urodzony 23 października 1935 w Gliwicach (syn Franza, pracownika miejscowej gazowni i Elfriede Tschentschel), absolwent szkoły średniej (pracownik huty 1 Maja, jako traser – kreślarz). Szermierz (178 cm, 70 kg) miejscowych Budowlanych (1952-1955), Legii Warszawa (1955-1957) i Piasta Gliwice (1957-1971), nad którego postępami czuwali świetni trenerzy (byli zawodnicy klubów lwowskich): Antoni Franz (początki), mjr Andrzej Przeździecki (służba wojskowa) i Zbigniew Czajkowski (kadra narodowa).
Wszechstronny (był przede wszystkim doskonale wyszkolonym technicznie florecistą, ale dawał sobie radę także w szabli i szpadzie), wyrastał w krajowej rywalizacji z nieco młodszymi od siebie, bojowymi, atrakcyjnie i nowocześnie walczącymi kolegami (Woyda, Parulski, Różycki) oraz nieco bardziej doświadczonymi rywalami (Skrudlik, Nielaba). Początkowo nic nie wskazywało na to, że to właśnie on zajmie tak znaczące miejsce w historii polskiej szermierki. Zwłaszcza, że w stylu walki był „tradycyjnym klasykiem” (wspaniała praca nóg, długie wypady, małe ruchy bronią, mylące zwody, wiązania). Do tego nie omijał go pech (dwa poważne zranienia: oka, przebicia płuca oraz chroniczna, dokuczliwa choroba jelit, tuż przed występem w Tokio i żółtaczka). A jednak jego talent, pracowitość i przysłowiowy „nos” trenera Czajkowskiego zaprowadziły go na szczyty szermierczej sławy. I to nie w szabli (gdzie mieliśmy tak piękne tradycje), ale we florecie.
Narodziny mistrza były jednak dość długim i dobrze zorganizowanym procesem zaznaczonym konkretnymi osiągnięciami w karierze sportowej – od mistrza Polski juniorów we florecie (1955), poprzez wicemistrzowski tytuł wśród seniorów (1957, w czasie służby wojskowej), awans do kadry narodowej (1957) aż do pierwszego występu olimpijskiego w Rzymie (1960). Ale tak naprawdę szermierczy świat usłyszał o nim, kiedy polscy floreciści po raz pierwszy w historii stanęli na podium mistrzostw świata w Turynie (1961). Zdobyli wtedy brązowy medal, ale w turnieju indywidualnym działy się rzeczy wspaniałe: przegrał walkę o wejście do finału dopiero po barażowej walce z Woydą, a mistrzem świata w tym turnieju został… Ryszard Parulski. O polskich florecistkach mówił cały świat. Rok później wywalczył tytuł mistrza Polski (1962), a podczas pamiętnych mistrzostw świata w Gdańsku (1963) wraz z Parulskim stanął na podium (po raz pierwszy znaleźli się na nim podczas MŚ dwaj Polacy), choć na najwyższym stopniu rozdzielił ich jeszcze francuski arcymistrz Jean Claude Magnan. Potem były już przygotowania do igrzysk (1964). Nieciekawe, pełne bólu (choroba jelit), przerw w treningu, niepokoju o formę i dyspozycję, braku międzynarodowych sprawdzianów. I ciągłej niepewności. Parulski i Woyda mieli pewne miejsce w turnieju indywidualnym, Skrudlik szalał na planszach całego świata, odnosił wiele błyskotliwych sukcesów i powinien być „tym trzecim”.
Decyzja zapadła w ostatniej chwili. Podjął ją szef szermierczej ekipy, trener Zbigniew Czajkowski. Do startu indywidualnego wyznaczony został Franke. Zaczynał turniej w fatalnym nastroju. Przegrywał nawet z niezłymi Arabami. Szło mu ciężko. Był senny. Z ogromnym trudem brał kolejne przeszkody. W 1/16 finału znalazł się na krawędzi przepaści. Stary „lis amerykański” Axelrood prowadził już 9:8 (walczono do dziesięciu trafień) i wydawało się, że to już koniec Polaka. A jednak wygrał i tu nastąpił przełom. Przebudzenie, wspaniała passa. Ostatni pojedynek o złoty medal. Znów z Magnanem. Rewanż za Gdańsk. Wspominał: „Po pierwszych akcjach prowadziłem 3:0. Nagle przestraszyłem się, że zwyciężę. Francuz jakby wyczuł mój strach. Nie miał nic do stracenia. Wyrównał na 4:4. Ale w tej chwili to on stał się nerwowy. Był bliski złotego medalu i jedna akcja mogła nadzieję przekreślić. Zaatakowałem długim wypadem (toż to była specjalność Polaka i wszyscy mogli się tego spodziewać – przyp. autora). Nawet nie drgnął. Zapaliło się tylko jedno światełko. Po jego stronie. Kiedy grano Mazurka Dąbrowskiego, myślałem wyłącznie o tym, by uciec z sali, położyć się spać. Byłem potwornie zmęczony”. Inne znaczące wyniki na krajowych i zagranicznych planszach. Mistrz Polski (ind.) we florecie (1962) i 2-krotny wicemistrz (1957, 1967), 3-krotny drużynowy mistrz kraju: we florecie (1960, 1969) i szabli (1956), wicemistrz we florecie (1965) i 4-krotny brązowy medalista drużynowych MP: we florecie (1958, 1961, 1966) i szabli (1966).
Mistrz świata w drużynie szablowej (!) w Buenos Aires (1962) wraz z J. Pawłowskim, E. Ochyrą, A. Piątkowskim i W. Zabłockim, wicemistrz świata (floret druż.) z Gdańska (1963) oraz brązowy medalista MŚ (floret ind.) z Gdańska (1963). Także 4-krotny brązowy medalista MŚ (floret druż.): z Turynu (1961), Buenos Aires (1962), Moskwy (1966) i Montrealu (1967). Zasłużony Mistrz Sportu, odznaczony m.in. wielokrotnie Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe.
*1960 Rzym: szermierka, floret druż. – w grupie elim. (3 druż.) po zwycięstwie nad Marokiem 16:0 (Franke 4 zw.) i porażce z USA 4:9 (0 zw.) Polacy zajęli 2. msc. W pojedynku o wejście do ćwierćfin. zwyciężyli ZRA 9:3 (nie walczył), a w ćwierćfin. przegrali z ZSRR 6:9 (1 zw.), zajmując miejsca 5-8. w turnieju (zw. ZSRR). Partnerami w drużynie byli: R. Kunze, R. Parulski, J. Różycki i W. Woyda.
*1964 Tokio: szermierka, floret ind. – w pierwszej grupie elim. (6 zaw.) zajął 2. msc z 4 zw., w drugiej grupie elim. (6 zaw.) wywalczył 3. msc z 3 zw. W rundach pucharowych pokonał kolejno: A. Axelroda (USA) 10:9 i Brytyjczyka H. Hoskynsa 10:4. W grupie finałowej (4 zaw.) zwyciężył kolejno: Austriaka R. Loserta 5:1, Francuza D. Revenu 5:4 i Francuza J. Magnana 5:4 zdobywając złoty medal; floret druż. – w grupie elim. (4 druż.) Polacy pokonali W. Brytanię 9:5 (nie walczył) i Australię 13:3 (nie walczył), w ćwierćfin. zwyciężyli Rumunię 9:2 (1 zw.), w półfin. wygrali z Japonią 9:4 (nie walczył), a w finale przegrali z ZSRR 7:9 (2 zw.) zdobywając srebrny medal. Partnerami w drużynie byli: R. Parulski, J. Różycki, Z. Skrudlik i W. Woyda.
*1968 Meksyk: szermierka, floret druż. – w grupie elim. (4 druż.) Polacy pokonali Wenezuelę 10:6 (4 zw.), Argentynę 11:5 (3 zw.) i Węgry 9:4 (1 zw.), w ćwierćfin. zwyciężyli RFN 9:4 (nie walczył), w półfin. przegrali z Francją 7:9 (nie walczył), a w pojedynku o miejsca 3-4 wygrali z Rumunią 9:3 (2 zw.), zdobywając brązowy medal (zw. Francja). Partnerami w drużynie byli: A. Lisewski, R. Parulski, Z. Skrudlik i W. Woyda.
Bibl.: Głuszek, Leksykon 1999, s. 189; Pawlak, Olimpijczycy, s. 70; Duński, Od Paryża, s. 192-193; Klimontowicz, Ruch olimpijski, s. 56; Kronika Sportu, s. 1002; MES, t. 1, s. 167; Borzęcki, Białą bronią, s. 6, 9, 41, 171 i dalsze; Łuczak, Szermierka w Polsce, s. 100 i dalsze; Marzec, Historia medalami pisana, s. 65-66, 82, 94-96 (tu błędnie miejsce urodzenia Pyskowice); Najlepsi z najlepszych, s. 32-37.