Kajakarze intensywnie przygotowują się do igrzysk olimpijskich w Tokio. Przełożenie najważniejszej imprezy czterolecia na przyszły rok potraktowali jako szansę na uzyskanie lepszych wyników, a COS w Wałczu jest miejscem, gdzie latem spędzają najwięcej czasu. W weekend swoją formę sprawdzali podczas MP w Poznaniu.
W maju kajakarze byli jedną z pierwszych grup, która wróciła do normalnych treningów. Kadra seniorów mogła przygotowywać się pod okiem sztabu szkoleniowego w ośrodku w Wałczu. W kadrze doszło do wielu zmian, więc przełożenie IO może pomóc w zbudowaniu lepszej formy na przyszły rok.
– Wciąż jest to nasz główny cel – stwierdził sprinter Paweł Kaczmarek. – Cały sztab trenerski został zmieniony, zatem jeden rok dłużej z nowym trenerem zdecydowanie wyjdzie nam na dobre, jeśli chodzi o cykl całych przygotowań. W ubiegłym roku nie zrobiliśmy kwalifikacji, ale wierzę, że na początku maja przyszłego roku uda nam się to osiągnąć i będziemy ścigać się na igrzyskach – dodał.
Specjalista od dłuższych dystansów Rafał Rosolski również uważa, że ten czas można dobrze spożytkować, ale dostrzega też minus całej sytuacji. – Czekanie na igrzyska jest trudnym wyzwaniem. Na początku pandemii trenowaliśmy w domach, choć nie mieliśmy jasno określonego celu. Nie było wiadomo czy jakiekolwiek zawody się odbędą, co nie działało najlepiej na naszą psychikę – stwierdził bardziej doświadczony zawodnik.
Do tej pory najpoważniejszym problemem dla kajakarzy był brak możliwości sprawdzenia się w zawodach, ale to uległo zmianie w weekend w Poznaniu, gdzie obyły się Mistrzostwa Polski.
– Pod koniec września, bądź na początku października, mają odbyć się mistrzostwa świata w konkurencjach nieolimpijskich na Węgrzech, choć nie jest to jeszcze pewne. Podobnie jest z mistrzostwami Europy seniorów – przedstawił plany na resztę sezonu Kaczmarek. Kajakarze cały czas czekają na oficjalne decyzje dotyczące zawodów.
– Nasz sport jest sportem bardziej treningowym niż startowym. W sezonie mamy może cztery, do pięciu startów. Odwoływanie części z nich z pewnością nie dodawało nam motywacji. Mimo wszystko trzeba było pracować i nastawić głowę na to, co będzie – powiedział Rosolski.
Informacja prasowa COS