Nie udało się wywalczyć trzeciego z rzędu tytułu mistrzowskiego przez polskich siatkarzy. Reprezentacja Polski siatkarzy wygrała dwa poprzednie finały mistrzostw świata, a w trzecim musiała uznać wyższość Włochów, którzy rozegrali świetne spotkanie i zasłużenie zdobyli złoty medal.
Już pierwsza akcja finału rozgrzała kibiców w Spodku: Polacy atakowali, Włosi bronili, aż piłkę dostał Aleksander Śliwka i zdobył punkt. I zaczęła się wielka gra, bo obie drużyny pokazywały najlepszą siatkówkę. Włosi, trzykrotni mistrzowie świata, świetnie serwowali i podbijali niesamowite ataki naszych zawodników. Wychodziło im wszystko i Polska przez większą część seta musiała gonić rywali. Doszła ich (7:7), a po sprytnym zagraniu Śliwki, który oburącz przebił piłkę w 9. metr boiska, miała nawet dwa punkty przewagi. Nie na długo. Yuri Romano zaserwował tak dobrze, że Włochy odskoczyły, a po asie Alessandra Michieletta prowadzili już 21:17.
Polska ma jednak więcej atutów. Na zagrywkę poszedł Mateusz Bieniek i zaczął się pościg. Włosi nie potrafili skończyć ataku, a kontry naszego zespołu były zabójcze. Końcówkę wygraliśmy 8:1 i objęliśmy prowadzenie w meczu. Kluczem była obrona – Polacy podbili 24 piłki, przez co przeciwnicy mieli tylko 30-procentową skuteczność w ataku.
Najlepsze drużyny najlepiej grają w najważniejszych momentach i taka właśnie jest reprezentacja Polski, co pokazała to w spotkaniach z USA i Brazylią. Ale Włosi to bardzo mocny i przede wszystkim waleczny zespół. W drugiej secie przegrywali 0:3 i 13:16, ale potrafili się podnieść. Pomogły im znakomite serwy Simone Gianelliego, sprawiające polskim siatkarzom ogromne problemy w przyjęciu. Nawet gdy Marcinowi Januszowi udawało się dobiec do piłki, na atakującego czekał potrójny blok i doskonale ustawiający się libero Fabio Balaso. Tym razem końcówka należała do Włochów, którzy wygrali ją 7:1. Polskiej drużynie nie pomogła zmiana Bartosza Kurka na Łukasza Kaczmarka i w meczu był remis.
Włosi wygrali seta mając 35-procentową skuteczność w ataku (Polska 44 proc.), lecz nadrobili to blokiem (5 pkt.) i przede wszystkim niesamowitymi serwami – mieli trzy asy i tylko dwa błędy. Potwierdzała się zasada, że kto zagrywa, ten wygrywa…
Niestety, podobnie było w trzecim secie. Polacy znów zaczęli dobrze i prowadzili 7:4. Mieli jednak problemy ze skończeniem ataków i błyskawicznie stracili przewagę. A Włosi nie serwowali, a posyłali bomby z pola zagrywki. Widać było, że polskim siatkarzom zaczyna chyba brakować sił. Inna sprawa, że trudno się podnieść, gdy rywalowi wychodzi wszystko: od zagrywki, po obronę i atak. Nikola Grbić robił dużo zmian, szukał pobudzenia i przełamania, jednak Biało-czerwonych stać było tylko na chwilowe zrywy.
Włosi wygrali zasłużenie, co docenili kibice w katowickim Spodku. Głośniej podziękowali Polakom, bo w sporcie nie zawsze się wygrywa, nawet jeśli jest się faworytem i gra przed wspaniałą publicznością.
Polska – Włochy 1:3 (25:22, 21:25, 18:25, 20:25)
Polska: Janusz 1, Śliwka 12, Kochanowski 6, Kurek 9, Semeniuk 11, Bieniek 9, Zatorski (libero) oraz Łomacz, Kaczmarek 7, Fornal 5, Kwolek.
Włochy: Gianelli 8, Michieletto 13, Anzani 7, Romano 13, Lavia 20, Galassi, Balaso (libero) oraz Sbertoli, Russo 4, Pinali.
Tradycyjnie po zakończeniu mistrzostw świata wybrana została drużyna marzeń i najlepszy zawodnik. Jedną z nagród – dla Mateusza Bieńka – wręczył Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego – Andrzej Kraśnicki.
Zespół gwiazd siatkarskich MŚ 2002
Rozgrywający: Simene Gianelli
Przyjmujący: Leal, Kamil Semeniuk
Środkowi: Mateusz Bieniek, Gianluva Galassi
Atakujący: Bartosz Kurek
Libero: Fabio Balaso
MVP: Simene Gianelli
PZPS
Fot.: Robert Hajduk