Radosław Kawęcki zajął siódme miejsce w finale wyścigu na 200 metrów stylem grzbietowym pływackich mistrzostw świata na pływalni dwudziestopięciometrowej. Polacy w imprezie, która zakończyła się w niedzielę w australijskim Melbourne, wywalczyli dwa medale – srebrny Katarzyny Wasick na 50 metrów stylem dowolnym i brązowy Kacpra Stokowskiego na 50 metrów stylem grzbietowym.
Kawęcki, który w tym roku miał dwumiesięczną przerwę w treningach, jest zadowolony ze startu. – W maju i czerwcu miałem kontuzję, więc po trzech miesiącach trenowania pokazałem, że można pływać na wysokim poziomie, choć oczywiście czuję, że jestem niedotrenowany. To moje siódme mistrzostwa świata, siódmy finał i zająłem siódme miejsce, więc dzisiaj ta siódemka jest moją szczęśliwą liczbą. Na ile mogłem, tyle walczyłem. 1:52 mnie zadowala i z uśmiechem na twarzy wracam do rodziny – mówi zawodnik AZS AWF Warszawa.
– Wszyscy wiedzą, że Radek jest mistrzem świata z tamtego roku i można oceniać, że to siódme miejsce jest słabym wynikiem. Ale trzeba pamiętać, że za Radkiem jest sporo perypetii i potrzebował przerwy w treningu. Cieszę się, że to jest najlepsze pływanie w tym w tym roku. A co mnie najbardziej cieszy to to, że Radek jest zadowolony i mówi, że wiara wraca i że sobie udowodnił, iż potrafi jeszcze szybko pływać – dodaje Paweł Wołkow, jeden z trenerów w polskim sztabie.
W niedzielę na pływalni w Melbourne pokazali się też inni polscy zawodnicy, ale nie przebili się przez eliminacje – Adela Piskorska, Laura Bernat i Kacper Stokowski na 200 metrów grzbietowym oraz Ksawery Masiuk na 200 dowolnym.
– Generalnie jestem zadowolona ze swojego startu. To już końcówka bardzo długiego sezonu, więc nie miałam wielkich oczekiwań. Wiem, że mogę więcej i dlatego jestem szczęśliwa. Dla mnie z jednej strony to trochę nauka, ale też już walka o finały i najwyższe miejsca – mówi Bernat.
Dla młodej zawodniczki AZS UMCS Lublin to był rok pełen zmian. – To był bardzo emocjonujący rok. Było dużo wyjazdów, bardzo dużo świata zwiedziłam, a w domu praktycznie mnie nie było. Moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni i bardzo się z tego cieszę. To był bardzo dobry rok – dodaje.
Wołkow uważa, że start ośmioosobowej polskiej ekipy w Melbourne można uznać za bardzo udany. – To były dobre dla nas mistrzostwa. Było sporo rekordów życiowych, rekordy Polski, dwa medale. Wiadomo, że zawsze może być lepiej. Były gorsze i lepsze starty na koniec sezonu. Sezon dla niektórych zawodników był długi, szczególnie dla kilku juniorów, którzy tutaj byli – mówi.
Tego samego zdania jest Kawęcki. – Kacper Stokowski i Kasia Wasick pływali na bardzo wysokim poziomie, młodzi zawodnicy się uczą, ale też dobrze pływają. Na pewno ten potencjał polskiego pływania się podnosi. Ja mam za sobą trzy igrzyska, wiele mistrzostw świata i Europy, a i tak się uczę jeszcze, czy od młodych zawodników, czy od starszych. Myślę, że na mistrzostwach świata na długim basenie w Fukuoce też możemy zaskoczyć – uważa Kawęcki.
Przyszłoroczne mistrzostwa świata na długim basenie w japońskiej Fukuoce, które dla polskich pływaków będą imprezą docelową, będą już okazją do osiągania minimów uprawniających do startu w igrzyskach olimpijskich w Paryżu.
Ostatniego dnia mistrzostw w Melbourne doszło do niezwykłej sytuacji w finale męskich sztafet 4×100 metrów stylem zmiennym, bo Australijczycy i Amerykanie uzyskali dokładnie ten sam czas i w związku z tym przyznano dwa złote medale. Ale to nie wszystko, bo czas ten jest nowym rekordem świata i od niedzieli w tabelach dwie sztafety będą zapisane jako rekordziści świata.
PZP