– Wystawa „Maraton solidarności. Polski sport dla Ukrainy” jest zobrazowaniem kierunku przyjętego przez ludzi sportu – mówił Andrzej Kraśnicki, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, podczas wernisażu w Centrum Olimpijskim PKOl.
– Ta wojna to ogromna tragedia, barbarzyństwo, któremu musimy się wszędzie przeciwstawiać. Wśród nas jest bardzo wiele osób, które wspierają ukraińskich sportowców. Jako PKOl przekazaliśmy środki finansowe kilku związkom sportowym, by mogły realizować swoją działalność na rzecz Ukrainy. Będziemy to wsparcie kontynuować – dodał.
Prezes Kraśnicki podkreślił, że PKOl od początku zajął jednoznaczne stanowisko w sprawie rosyjskiej agresji, współpracuje z Ukraińskimi Komitetem Olimpijskim i realizuje polską rację stanu. – Agresor z ofiarą nie powinni być razem. To stanowisko reprezentuję, biorąc udział w spotkaniach różnych organów ruchu olimpijskiego – zaznaczył szef PKOl, dodając, że Igrzyska Europejskie 2023 – największa tegoroczna impreza sportowa na świecie – odbędzie się bez udziału sportowców z Rosji i Białorusi.
W spotkaniu w Centrum Olimpijskim uczestniczyli Mykoła Hranowskyi – Pierwszy Sekretarz Ambasady Ukrainy w RP, Andżelika Głowienka – dyrektor Departamentu Sportu Wyczynowego w Ministerstwie Sportu i Turystyki, delegacje polskich związków, a przede wszystkim: ukraińscy zawodnicy przebywający w Polsce i przedstawiciele polskiego środowiska sportowego, które udziela im pomocy.
Prowadzący spotkanie, red. Rafał Patyra, zachęcił do podzielenia się swoją historią m.in. trzy nastoletnie kolarki z Równego. Zaopiekował się nimi klub TC Chrobry Scott Głogów. Siostry bliźniaczki Viktoria i Natalia Dżolos oraz Bogdana Fil wspominały pierwsze dramatyczne chwile po wybuchu wojny. – Wstałam rano i zaczęłam się zbierać do szkoły. Mama powiedziała do mnie: „dokąd się wybierasz? Przecież jest wojna!”. Zastanawiałam się: co dalej? Jak mam trenować? Poszłam do klubu, zabrałam do domu rower stacjonarny, na którym ćwiczyłam. Ale to było niewystarczające. Skontaktowałam się z koleżankami trenującymi w Białej Cerkwi i postanowiłyśmy, że przyjedziemy do Polski.
Jak wspominał dyrektor sportowy TC Chrobry Scott Głogów, przyjazd kolarek odbył się dzięki zorganizowanej akcji, w ramach której kluby kolarskie z całej Polski przyjmowały młodych kolarzy z Ukrainy. Dziewczyny trafiły najpierw do ośrodka przygotowań olimpijskich w Wałczu, a następnie do Głogowa. – Zgłosiliśmy się z propozycją przyjęcia trzech zawodniczek, które przed wybuchem wojny trenowały w zaprzyjaźnionym z nami klubie w Równem. Współpracowaliśmy już wcześniej, ścigaliśmy się na zawodach – opowiadał dyrektor Bolesław Bałd.
W wernisażu wystawy uczestniczyli sportowcy ze Lwowa, których losy opisane zostały na ekspozycji: piłkarki ręczne z Galiczanki i siatkarze z Barkomu-Każany. Wasyl Turchyn, dyrektor Galiczanki, wspominał pierwsze dni wojny i wielką niepewność, czy klub przetrwa. Okazało się to możliwe dzięki nawiązaniu kontaktu z Ministerstwem Sportu i Turystyki oraz Związkiem Piłki Ręcznej w Polsce. Strona polska dała Galiczance zielone światło do gry w Superlidze.
– Chciałbym podkreślić, co dla nas znaczy możliwość gry w Polsce na najwyższym poziomie. Sportowe ambicje, umowy sponsorskie – są ważne, ale to nie wszystko – zaznaczał Wasyl Turchyn. – Galiczanka posiada drużyny młodzieżowe i szkoły patronackie, pod naszą opieką rozwijają się dzieci. Dla nich to, że gramy teraz w Polsce, to nadzieja, że na tej wojnie wszystko się nie kończy. Młodzi zawodnicy z dumą patrzą na dziewczyny, które grają i dobrze sobie radzą. Dzięki temu ich życie to nie tylko alarmy, rakiety, bomby i śmierć. Chcę podziękować za nadzieję, którą te dzieci otrzymały.
Zawodniczki Galiczanki podkreślały, że choć bardzo cieszą się z ciepłego przyjęcia w Polsce i doceniają możliwość sprawdzenia się w rozgrywkach ligowych stojących na wysokim poziomie, z utęsknieniem czekają na powrót do ojczyzny. – Swoją przyszłość widzimy w Ukrainie, chcemy wrócić jak najszybciej i rozwijać piłkę ręczną w naszym kraju – mówiła Olesia Diaczenko.
Podobne słowa skierowali do gości siatkarze Barkomu-Każany. Menadżerka zespołu, Irina Bagriy, wspominała pierwsze tygodnie wojny i niedowierzanie, że barbarzyństwo, jakiego dopuszczają się Rosjanie na Ukrainie, jest możliwe w XXI wieku. – Przez miesiąc wszyscy czekaliśmy, co będzie dalej. Wierzyliśmy, że wojna szybko się skończy, ale tak się nie stało. Władze klubu postanowiły, że musi on istnieć dalej, zaproponowano nam gościnę w Krakowie. Dziękujemy miastu, że mamy możliwość występów w Polsce i wszystkim, którzy wspierają nas w tak trudnym czasie.
Mecze Barkomu Każany rozgrywane w Krakowie są połączone z programem „Siatkówka łączy narody”. Projekt ma pomóc w integracji lokalnej społeczności z uchodźcami z Ukrainy, których w Krakowie mieszka bardzo wielu. Lwowskich „Nietoperzy” w Centrum Olimpijskim reprezentowali Vasyl Tupchii, Dmytro Kanaiev, Vitalii Kucher i Oleksii Holoven.
– W momencie wybuchu wojny byłem we Francji, a wszyscy moi bliscy znajdowali się na Ukrainie. Przez trzy dni byli zmuszeni chronić się przed ostrzałem w piwnicy. Bardzo dużo mnie to kosztowało, nie mogłem jeść, choć mój strach jest niczym w porównaniu z tym, czego doświadczyła moja rodzina – wspominał Vasyl Tupchii. – Chciałbym podziękować narodowi polskiemu i Prezydentowi Andrzejowi Dudzie za to, co robicie dla Ukrainy i Ukraińców: za gościnę, wsparcie militarne, za zaangażowanie polskich ochotników na froncie. W imieniu sportowców dziękuję, że nas wspieracie i umożliwiacie kontynuowanie treningów.
Od pierwszych miesięcy wojny jedną z form wspierania walczącej Ukrainy przez polskie środowisko sportowe były imprezy charytatywne z udziałem znanych zawodników. Pomysłodawcą i organizatorem jednego z takich wydarzeń w Szczecinie był Dawid Trzeźwiński, piłkarz Penkuner SV Rot-Weiß, związany wcześniej z Pogonią.
– Gdy wybuchła wojna, czułem, że muszę jakoś pomóc. Najłatwiej było mi zorganizować mecz piłkarski – przyznał Dawid Trzeźwiński. – Początkowo miało to być małe przedsięwzięcie, ale wyszło znacznie większe. Zorganizowanie w Szczecinie meczu Polska-Ukraina kosztowało kilka nieprzespanych nocy; z pewnością nie podołałbym temu bez sztabu ludzi, który pomagał. W organizację zaangażowało się nawet Wojsko Polskie, a także reprezentanci innych dyscyplin niż piłka nożna: Marek Kolbowicz, który w swoim ośrodku ma 140 dzieci z Ukrainy, pięściarze, zawodnicy MMA.
W meczu wystąpiły gwiazdy Dynama Kijów: Tomasz Kędziora i Wołodymyr Kostewicz. Jak dodał Dawid Trzeźwiński, nadal stara się pomagać Ukraińcom, m.in. poprzez pomoc w ich angażu do gry w niemieckich klubach.
– Cechą pomocy jest to, że daje korzyści obu stronom. Są to poczucie braterstwa, solidarności i więzi, lecz również możliwość wymiany doświadczeń, rywalizacji, doskonalenia własnego warsztatu sportowego – podsumował Maciej Zdziarski, prezes Instytutu Łukasiewicza. – Cieszę się, że mogliśmy zaprezentować na tej wystawie choć niewielką część inicjatyw pomocy podjętych przez polskie środowisko sportowe. W naszym zamierzeniu to miała być ekspozycja prezentująca przestrzeń dobra.
Wernisaż w Centrum Olimpijskim był trzecim centralnym wydarzeniem w ramach przedsięwzięcia „Maraton Solidarności”. Wcześniej wystawa gościła w Sejmie RP i Belwederze. Wystawę w PKOl można oglądać do 22 marca 2023 r. Jeszcze w marcu ekspozycja rusza w Polskę. Instytut Łukasiewicza zaprasza do współorganizowania pokazów wystawy kilkadziesiąt instytucji w całym kraju: jednostki samorządu lokalnego, szkoły i podmioty zajmujące się promocją sportu.
23 kwietnia ekspozycja będzie towarzyszyła Marszowi dla Ukrainy organizowanemu w trakcie światowego mityngu w chodzie sportowym Korzeniowski Warsaw Race Walking Cup. Uczestnicy przejdą 1000 m wokół PGE Stadionu Narodowego. Marsz będzie towarzyszył regularnym zawodom w chodzie sportowym, w których wystartują zarówno polscy, jak i ukraińscy lekkoatleci, a także elita zawodników z całego świata.
Wystawa „Maraton solidarności” jest współfinansowana przez Ministerstwo Sportu i Turystyki. To element całorocznego projektu pod hasłem „Na pomoc Ukrainie, w obronie wolności i niepodległości. Sport jako narzędzie współpracy, edukacji i kształtowania wartości”.