Andrzej Kraśnicki dla sport.tvp.pl: „Wykluczenie Rosjan z igrzysk to nasza racja stanu”

– Do igrzysk pozostał ponad rok, jest więc jeszcze czas na refleksję i ostateczne decyzje. Dla nas niezwykle ważne jest, żebyśmy tworzyli pewną presję, która da możliwość zmiany dzisiejszego spojrzenia i stanowiska MKOl. Staramy się to robić zarówno jako Polski Komitet Olimpijski, jak i jako polski sport w ogóle, z ministrem Kamilem Bortniczukiem na czele. Ostateczne decyzje nie należą do nas, ale będziemy walczyć. Presja ma sens – powiedział Andrzej Kraśnicki, prezes PKOl w rozmowie z TVPSPORT.PL.

https://sport.tvp.pl/65986989/prezes-pkol-wykluczenie-rosjan-z-igrzysk-to-nasza-racja-stanu-wywiad

Dawid Brilowski, TVPSPORT.PL: – Kilka dni temu pojawiła się informacja, że sportowcy z Rosji i Białorusi nie zostaną dopuszczeni do udziału w igrzyskach europejskich w Krakowie. W komunikacie widnieje zdanie, że „decyzję podjęły Stowarzyszenie Europejskich Komitetów Olimpijskich i Polski Komitet Olimpijski”. Była co do tego zgodność, czy też strona polska musiała kogoś przekonywać?

Andrzej Kraśnicki, prezes PKOl: – Stanowisko Polski i Europy w sprawach dotyczących udziału sportowców z Rosji i Białorusi w igrzyskach europejskich jest jednoznaczne: nie powinni i nie będą oni w nich stratować. Stanowisko narodowych komitetów olimpijskich w Europie było i jest zgodne, choć oczywiście zostało poprzedzone dyskusją.

Europa różni się od pozostałych kontynentów w ocenie tej tragicznej sytuacji. Mają one inne spojrzenie. Nie widzą tej wojny i jej konsekwencji dla świata i Europy tak dobrze jak my. Polska, Polski Komitet Olimpijski i ja osobiście jako członek wielu międzynarodowych organizacji sportowych, jesteśmy ambasadorami Ukrainy. Nie możemy pozwolić, by w trakcie tej okrutnej wojny Rosjanie i Białorusini brali udział w imprezach sportowych najwyższej rangi. Tylko zdecydowane stanowisko może przynieść oczekiwany efekt.

– Prezydent MKOl, Thomas Bach, jest stuprocentowym Europejczykiem, a mimo to wysyła ostatnio sygnały, że sportowcy z Rosji i Białorusi mogą niebawem powrócić do rywalizacji. Czy myśli pan, że dopuszczenie ich pod neutralną flagą do igrzysk w Paryżu jest realne?

– Stanowisko Polski i wielu innych państw Europy budzi w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim refleksję. Sądzę, że decyzje będą jeszcze rewidowane i omawiane w szerszym gronie. Wierzymy w to i dlatego też tak stanowczo wypowiadamy się na ten temat. To nie tylko ważne dla Polskiego Komitetu Olimpijskiego i sportowców, to nasza racja stanu.

– Zdarzało się już w historii, że zdecydowane działania narodowych komitetów olimpijskich wpływały na decyzję MKOl. W ten sposób z igrzysk olimpijskich w 1972 roku wycofana została Rodezja (dzisiejsze Zimbabwe – przyp. red.). Z tym, że wtedy kilka krajów zagroziło bojkotem. Do czego dziś możemy się posunąć?

– Nie chciałbym niczego przesądzać. Do igrzysk pozostał ponad rok, jest więc jeszcze czas na refleksję i ostateczne decyzje. Dla nas niezwykle ważne jest, żebyśmy tworzyli pewną presję, która da możliwość zmiany dzisiejszego spojrzenia i stanowiska MKOl. Staramy się to robić zarówno jako Polski Komitet Olimpijski, jak i jako polski sport w ogóle, z ministrem Kamilem Bortniczukiem na czele. Ostateczne decyzje nie należą do nas, ale będziemy walczyć. Presja ma sens.

– W jaki sposób PKOl może wywierać presję, poza głośnym wyrażaniem sprzeciwu?

– Niezwykle ważne jest to, aby w te działania włączyły się polskie związki sportowe oraz sami sportowcy i przekazały swoje stanowisko międzynarodowym federacjom sportowym. To one uczestniczą w igrzyskach olimpijskich. Wszystkie one powinny mówić jednym głosem. Ważne jest też, żeby ministrowie sportu w wielu krajach mieli wspólne stanowisko i także przekazywali je do MKOl. Obok tych kroków pozostaje informowanie i tłumaczenie członkom MKOl, jak wygląda sytuacja, dlaczego tak ważne jest wykluczenie Rosji i Białorusi z igrzysk. Nasz przekaz dotarł i będzie docierał do władz Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.

– Krótko mówiąc: w czym mniejszej liczbie dyscyplin Rosjanie zostaną dopuszczeni do rywalizacji przed igrzyskami, tym mniejsza jest szansa, że znajdą się w Paryżu?

– Tak uważam. Międzynarodowe federacje sportowe mają ważny głos, a ten głos musi być wsparty przez krajowe związki.

– Użył pan określenia, że jesteśmy ambasadorem Ukrainy w ruchu olimpijskim. Jak PKOl zareaguje, jeżeli jednak MKOl zezwoli Rosjanom na występ w Paryżu?

– Nasze stanowisko będzie odpowiadało przede wszystkim stanowisku polskiej racji stanu, stanowisku Ukrainy, Ukraińskiego Komitetu Olimpijskiego i sportowców. W najbliższych dniach będę miał możliwość rozmowy z kierownictwem ukraińskiego sportu. Uzgodnimy zasady naszych wspólnych działań i reakcji.

– Czy jest możliwa jakakolwiek sytuacja, w której Polska zbojkotowałaby igrzyska? Czy absolutnie nie jest to brane pod uwagę?

– Mówienie o tym dziś byłoby zbyt dalekim wybieganiem w przyszłość. Mam nadzieję, że MKOl zrewiduje swoje stanowisko i tak radyklane, ostateczne działania nie będą potrzebne. Taka – podkreślam: ewentualna – decyzja na pewno będzie musiała zapaść wspólnie z polskimi związkami sportowymi oraz w uzgodnieniu z władzami państwa. Dotyczyłaby ona przecież całego kraju, ale przede wszystkim sportowców. Wierzę, że to się nie wydarzy.

– Co jeśli wojna będzie ciągnąć się latami? Czy byłby pan za tym, by w takiej sytuacji cały czas Rosjanie i Białorusini byli pozbawiani możliwości konkurowania na arenie międzynarodowej?

– Tak. Nasze stanowisko jest niezależne od tego, ile potrwa ta wojna.

– Odejdźmy od Rosji, ale pozostańmy przy ruchu olimpijskim. Podoba się panu kierunek, w którym podąża światowy sport? Na igrzyskach pojawiają się dyscypliny, które kilkanaście lat temu nie byłyby w ogóle brane pod uwagę. Jak pan na to patrzy?

– Sport cały czas się zmienia i rozwija, a MKOl stara się podążać za trendami. Zmiany w programie powodowane są zmianami wewnątrz istniejących dyscyplin oraz powstawaniem nowych, które przyciągają młodzież. Ruch olimpijski nie jest obojętny na spostrzeżenia i pasje kibiców – nowych i młodych. Breakdance, zmiany w pięcioboju nowoczesnym – to wszystko, co się dzieje, jest wyrazem zmieniających się oczekiwań, ale również coraz większego znaczenia nowych narzędzi i sposobów komunikacji. Możliwość odbioru sportu jest zupełnie inna niż wiele lat temu. Zmiany są więc naturalne i nieuniknione.

– Zastanawiam się, czy Międzynarodowy Komitet Olimpijski wprowadzając nowe dyscypliny kieruje się bardziej w stronę młodzieży, czy telewizji. Wszystko ma być skondensowane, jak najlepiej zorganizowane w czasie i jak najładniejsze w obrazku.

– Sądzę, że MKOl kieruje się i jednym i drugim. Musi mieć na względzie zarówno media, jak i rozwój sportu dzieci i młodzieży oraz zainteresowania nowych pokoleń. Decyzje o zmianach w programie sportowym są oparte o opinie wielu cenionych doradców i z pewnością przemyślane. Dla MKOl jest istotne, aby rozwijać ruch olimpijski i żeby wciąż cieszył się popularnością.

– Czy wkraczamy właśnie w nową epokę sportu, polegającą na dostosowaniu wydarzeń do telewizji? Epokę, w której wszystko musi być szybciej i prościej? A może to złudzenie i było tak od zawsze, a ja dopiero teraz ten proces dostrzegam?

– Już Heraklit mówił: „Panta rhei”. Wszystko płynie, a więc i wszystko się zmienia. To nieuniknione także w sporcie. Pojawiają się inni kibice, inna publiczność, inne możliwości techniczne i warunki organizacji imprez. To wywołuje najpierw zmiany w oczekiwaniach, a później w ich realizacji.

– Czy te zmiany wpływają też na sposób postrzegania przez Polski Komitet Olimpijski misji upowszechniania sportu wśród dzieci i młodzieży? Środki, które niegdyś były odpowiednie, teraz mogą już nie wystarczać. Co można zrobić, by mniej popularne dyscypliny były wciąż uprawiane za 10-15 lat?

– Jestem przekonany, że do określonych środowisk należy docierać z właściwym dla nich językiem. To dotyczy również dzieci i młodzieży. My mamy bardzo wyraźny podział zadań między PKOl, a Ministerstwem Sportu i Turystyki. Nie finansujemy sportu. Przede wszystkim organizujemy udział reprezentacji w igrzyskach olimpijskich, ale też wielu, wielu imprezach młodzieżowych, na których rodzą się nasze nadzieje olimpijskie. Prowadzimy olimpijską edukację, promujemy wartości sportu i ruchu olimpijskiego. Organizujemy wiele imprez w ramach wewnętrznych działań, m.in. Pikniki Olimpijskie. Wszystko to wpływa na promowanie zdrowego trybu życia, ruchu. Oczywiście, zawsze można szukać nowych rozwiązań. I będziemy to robić. Natomiast mamy już pewne doświadczenia, które chcielibyśmy rozwijać. Olimpizm to najwyższy wymiar sportu dla każdego zawodnika. To wartości, które dla większości są najważniejsze.

– Istotnym elementem dla upowszechniania mniej popularnych dyscyplin w Polsce będą zapewne igrzyska europejskie, które za niespełna pół roku rozpoczną się w Krakowie. Jak pan patrzy na ten twór? Czy ma on szansę przetrwać?

– Trzecia edycja igrzysk europejskich zorganizowana zostanie po raz pierwszy w kraju Unii Europejskiej. Wyciągnęliśmy wnioski z tego, co obserwowaliśmy w Baku i Mińsku. To bardzo ważne, żeby poziom sportowy tych igrzysk był możliwie jak najlepszy. Wszystkie dyscypliny będą w randze, albo mistrzostw Europy, albo kwalifikacji olimpijskich. Początkowo zdawało się, że niektóre dyscypliny nie będą chciały brać w tym udziału, ale stało się wręcz przeciwnie. Jestem przekonany, że będzie to najwspanialsza impreza w tym roku w Europie.

– Nieprzypadkowo zaznaczył pan, że tegoroczne igrzyska europejskie odbywają się w kraju Unii Europejskiej. Wcześniejsze edycje miały miejsce w Baku i Mińsku. Przez to do imprezy przylgnęła łatka, że jest ona zabawą dla dyktatur Europy Wschodniej.

– Żeby nie było wątpliwości: obie wcześniejsze edycje były dobrze zorganizowane. Nieoficjalnie mogę powiedzieć, że są już kandydaci do goszczenia kolejnych edycji igrzysk europejskich. I są to kraje o ugruntowanej pozycji zarówno pod względem sportowym, jak i politycznym. Mam nadzieję, że kolejni organizatorzy zostaną wyłonieni na tyle szybko, żebyśmy mogli w Krakowie przekazać im symbolicznie flagę Stowarzyszenia Europejskich Komitetów Olimpijskich.

– Co dla Polskiego Komitetu Olimpijskiego jest największym wyzwaniem przy organizacji tej imprezy?

– Od początku koncentrowaliśmy się na pozyskaniu środków i stworzeniu odpowiednich warunków do organizacji tej imprezy. To nam się udało, również dzięki pomocy polskiego parlamentu – i to ponad podziałami politycznymi. Stworzyliśmy specjalną grupę, która wspierała nasze działania, a reprezentowana była zarówno przez rządzących, jak i opozycję. Sport ma łączyć i tak się stało.

– Skoro mamy igrzyska europejskie, to może w przyszłości Polska zorganizuje również igrzyska olimpijskie? Czy to realne?

– Mamy za sobą ubieganie się o organizację zimowych igrzysk olimpijskich i wiem, że to bardzo długa droga. Ale wiem też, że każda tak duża impreza to ogromna szansa do promocji kraju, regionu, miasta, ale również wszelkich wartości, które wiążą się z ruchem olimpijskim. Tylko narodowy komitet olimpijski może wystąpić o organizację imprezy. Zrobimy to, jeśli będzie taka decyzja rządu, poparta wcześniejszym wnioskiem regionu lub miasta. Zresztą dzisiaj można organizować igrzyska nawet wybiegając poza granice państwa. W przypadku zimowych zawsze myśleliśmy o współpracy ze Słowacją, ale tego typu decyzje muszą być głęboko przemyślane i skonfrontowane z oczekiwaniami społeczeństwa.

– Mówi pan o szansie promocji dla organizatora. Widzi ją chyba coraz mniej miast, bo faktem jest, że coraz mniejsza ich liczba zgłasza kandydatury.

– Ta sytuacja się zmienia. W tej chwili nie ma z tym problemów. Choć prawdą jest, że mogą zgłosić się tylko te państwa i narodowe komitety, które mają możliwości i warunki organizacji tak wielkiej imprezy. Jeżeli mówimy o Polsce, sądzę, że wspólnie z naszym sąsiadem moglibyśmy zorganizować zimowe igrzyska. Letnie byłoby nam bardzo trudno. Mówiąc o tym musimy pamiętać nie tylko o kosztach, ale też o zyskach na wielu płaszczyznach.

– Czy przyszłość igrzysk jest właśnie taka, że będą współorganizowane przez kilka krajów?

– Jestem przekonany, że taka właśnie czeka nas przyszłość. Nawet myśląc o igrzyskach europejskich w Polsce, musieliśmy zadbać, żeby z ekonomicznego punktu widzenia były jak najbardziej korzystne. Dlatego też nie budowaliśmy nowych obiektów, a stwarzaliśmy możliwość organizacji tej imprezy w miejscach, gdzie takie już istnieją. Dlatego igrzyska będą obecne od Rzeszowa, przez Kraków i Małopolskę, aż do Wrocławia. Współorganizowanie wielkich imprez jest coraz częstsze. Przykład mieliśmy niedawno, podczas mistrzostw świata w piłce ręcznej, które odbyły się w Polsce i Szwecji. To naturalna tendencja, aby obniżać koszty.

– Nadchodzą wybory na prezesa PKOl. Jak przed nimi patrzy pan na najbliższą przyszłość?

– Chciałbym do końca zrealizować imprezę, której organizacji się podjąłem. Mówię o igrzyskach europejskich. Chciałbym móc uczestniczyć w nich dalej pełniąc funkcję prezesa i dopilnować, aby wypadły jak najlepiej. Chciałbym również, mając pozycję w organizacjach międzynarodowych, wspierać i promować do nich polskich przedstawicieli. Natomiast wszystkie szczegóły dotyczące przyszłych działań przedstawię najpierw polskim związkom sportowym i wszystkim członkom PKOl – w rozmowach i na walnym zgromadzeniu.

– Można powiedzieć, że swego rodzaju kampania wyborcza już ruszyła?

– Widzę ją u mojego konkurenta. Natomiast ja staram się realizować swoje zadania zgodnie z programem, który wcześniej przyjęliśmy. Oczywiście, będę rozmawiał z wyborcami. Natomiast nie chcę robić kampanii w mediach – to nie moje standardy – a właśnie poprzez spotkania ze związkami sportowymi i członkami Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

– Pańskim kontrkandydatem będzie prezes Polskiego Związku Koszykówki Radosław Piesiewicz. W oczy rzuciło mi się, że jednym z jego postulatów jest zwiększenie finansowania. Uważa pan, że dałoby się pozyskać więcej pieniędzy?

– Ja na pewno nie mogę dać tyle, ile mój konkurent może obiecać. Sytuacja jest dla mnie oczywista: PKOl od wielu lat działa w oparciu o sponsorów i partnerów. To sprawdzona droga. Oczywiście jesteśmy w toku rozmów z przyszłymi, nowymi sponsorami PKOl i Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej. Nie każdy jednak, nawet jeśli tego chce, może być sponsorem PKOl, czy – ogrzać się w blasku reprezentacji – jak usłyszałem w jednej z wypowiedzi. Wiele branż i kategorii jest wyłączonych ze sponsoringu przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski.

Tak jest od zawsze i to się nie zmieni. Zasady marketingowe w ruchu olimpijskim są bardzo rygorystyczne. Powiem natomiast, że finansowanie PKOl jest dużo wyższe niż dotychczas, a chociażby środki związane z organizacją igrzysk europejskich zapewniły dopływ do polskiego sportu takich pieniędzy, jakich nigdy wcześniej nie było. I to fakty, a nie obietnice. Zatem pozwoli pan, że ten program przedstawię tym, którzy pierwsi powinni go poznać. Oczywiście uszanuję każdą decyzję walnego zgromadzenia. Jestem człowiekiem sportu.

https://sport.tvp.pl/65986989/prezes-pkol-wykluczenie-rosjan-z-igrzysk-to-nasza-racja-stanu-wywiad

SPORT.TVP.PL
Fot.: PKOl – Szymon Sikora