Irena Kirszenstein-Szewińska, Pierwsza Dama Polskiego Sportu, zdobywczyni aż siedmiu medali olimpijskich, czterokrotna triumfatorka dorocznego Plebiscytu na 10 najlepszych sportowców Polski „PS”, najlepsza sportsmenka świata z 1974 roku, została Sportowcem 100-lecia „Przeglądu Sportowego”.
Irena Szewińska została także wybrana przez kibiców Olimpijczykiem Letnim 100-lecia. Olimpijczykiem Zimowym 100-lecia Przeglądu Sportowego został Kamil Stoch, Trenerem 100-lecia – Kazimierz Górski, Drużyną – polscy siatkarze (mistrzowie świata 2014, 2018), a Piłkarzem 100-lecia wybrano Roberta Lewandowskiego.
„Przegląd Sportowy” to najstarsza polska gazeta ukazująca się w Polsce bez przerwy, gdyż podczas II wojny światowej była wydawana w obozie w Choszcznie (ówczesna nazwa Arnswalde), gdzie powstało około 300 wydań.
Dla uczczenia 100-lecia urodzin Przeglądu Sportowego zorganizowano Plebiscyt na Sportowca 100-lecia, a wraz z nim szereg wydarzeń jakim jest m.in. wyłonienie najlepszego trenera, zespołu czy wydarzenia na przestrzeni 100 lat. Zwieńczeniem kilkumiesięcznego plebiscytu była Gala, na której wyłoniono Najlepszego Sportowca 100-lecia Przeglądu Sportowego.
Irena Szewińska
Była i pozostaje bez wątpienia najjaśniej świecącą gwiazdą całego polskiego sportu i jedną z najwybitniejszych sportsmenek świata. Jej sukcesami – medalami, tytułami i rekordami można by obdzielić kilkoro zawodników.
Przygodę ze sportem rozpoczęła tak jak wiele jej rówieśniczek i rówieśników – w szkole, a dokładniej – w warszawskim liceum. To na jednej z lekcji wf, kiedy (nawiasem mówiąc – na szkolnym korytarzu) zarządzono sprinty, 14-letnia Irena Kirszenstein pokonała dystans tak szybko, że nauczycielka nie mogła uwierzyć w czas, który złapała na stoperze. Powtórka dała ten sam wynik i – tak „to” się zaczęło. Krótko po tym były już pierwsze treningi w stołecznej Polonii pod okiem trenera Jana Kopyty. Długonoga licealistka nie tylko biegała, ale także skakała w dal i wzwyż. Nikt jednak nie mógł wtedy wyobrazić sobie, że po niepełna czterech latach regularnych treningów Irena Kirszenstein znajdzie się w reprezentacji na igrzyska olimpijskie w Tokio. A przecież udział w tej imprezie zaznaczyła niezwykle efektownie, sięgając w debiutanckim starcie po trzy medale – złoty (z rekordem świata) w sztafecie 4×100 m (wraz z Teresą Ciepły, Haliną Górecką i Ewą Kłobukowską) oraz dwa srebrne – w biegu na 200 m i w skoku w dal.
To były dla biało-czerwonych bardzo udane igrzyska, bo plonem ich występów w stolicy Japonii były łącznie 23 medale (7 złotych, 6 srebrnych i 10 brązowych). Medalistów i medalistki witano w kraju z należnym ich szacunkiem, a kibice i dziennikarze długo jeszcze powracali do wydarzeń na tokijskich arenach igrzysk.
Po powrocie z Tokio Irena Kirszenstein rozpoczęła (z niewielkim opóźnieniem) stacjonarne studia ekonomiczne na Uniwersytecie Warszawskim (ukończyła je w roku 1970) i potem – jak się okazało z powodzeniem – łączyła je z uprawianiem sportu, i to na najwyższym poziomie. Przypomnieć wypada choćby wspaniałe biegi (z rekordem świata – 22,7 sek. na 200 m) podczas meczu Polska – USA w Warszawie czy wręcz genialny występ na mistrzostwach Europy w Budapeszcie (1966), z których Pani Irena wróciła z trzema złotymi i jednym srebrnym medalem. W kolejnym, przedolimpijskim roku były efektowne triumfy w meczu Ameryka – Europa i w finałowych zawodach Pucharu Świata, ale w głowie już świtała myśl o podróży do Meksyku na rozgrywane tam w 1968 roku drugie igrzyska olimpijskie naszej bohaterki. W nich wystartowała już jako Szewińska, bo niespełna rok wcześniej wyszła za mąż za kolegę z lekkoatletycznego stadionu – zawodnika, fotoreportera sportowego, a potem także – jej trenera – Janusza Szewińskiego.
Start w Meksyku wypadł poniżej oczekiwań – zarówno kibiców, jak i samej zawodniczki. Było wprawdzie złoto (znów z rekordem świata) na 200 m i brąz na dystansie o połowę krótszym, ale w skoku w dal i w biegu rozstawnym już sukcesów zabrakło. Były za to niezmiennie wysokie lokaty w dorocznych rankingach światowej lekkoatletyki. Do tego – sukces osobisty, bo w roku 1970 Irena Szewińska została mamą. Urodziła Andrzeja, który z czasem podążył sportową drogą za rodzicami. Wyczynowo uprawiał na wysokim poziomie siatkówkę, kierował klubem sportowym, był zastępcą Prezydenta Częstochowy, senatorem RP, a obecnie (od roku 2019) – jest posłem na Sejm.
Powrót do wyczynowego sportu po urlopie macierzyńskim był bardzo szybki i – udany. Już kilka miesięcy po porodzie nasza bohaterka wznowiła treningi, by w roku następnym pobiec w Helsinkach po brązowy medal mistrzostw Europy na 200 m, a w kolejnym – po identyczne trofeum, ale już na igrzyskach olimpijskich w Monachium.
To był jej szósty, przedostatni medal igrzysk, bo (zaliczając „po drodze” w 1974 dwa krążki złote i jeden brązowy na mistrzostwach Starego Kontynentu w Rzymie) po siódmy sięgnęła cztery lata później na stadionie w Montrealu. Wielu kibiców jeszcze dziś ma w oczach fenomenalny bieg Szewińskiej w finale 400 metrów, a zwłaszcza jej efektowny finisz na ostatniej prostej. Na 100 metrów przed metą biegła niemal równo z Niemką z NRD Christiną Brehmer, ale właśnie wtedy nastąpił „piorunujący” – jak pisali dziennikarze – finisz Polki. Zwyciężyła niezagrożona, ustanawiając czasem 49,29 sek. fantastyczny rekord świata. Niemkę wyprzedziła o ponad sekundę!
Olimpijskie starty Irena Szewińska zakończyła w roku 1980 w Moskwie, ale występ na dystansie 400 m nie był udany, a to za sprawą nie do końca zaleczonej kontuzji nogi odniesionej miesiąc wcześniej w jednym ze startów kontrolnych.
Jak stwierdziliśmy na wstępie, olimpijski bilans Ireny Szewińskiej jest imponujący. Siedem medali – trzy złote, dwa srebrne i dwa brązowe – stawia ją na czele medalowej klasyfikacji wszystkich naszych olimpijczyków. Taki wynik trudno będzie komukolwiek powtórzyć.
Po zakończeniu przez Panią Irenę zawodniczej kariery Szewińskim urodził się drugi syn – Jarosław, dziś pracujący jako informatyk, a ona sama, nie chcąc odchodzić od sportu, któremu poświęciła już wtedy 20 lat, zaczęła działać w strukturach polskiej (była m.in. Prezesem PZLA), a potem także europejskiej i światowej lekkoatletyki. Pracowała społecznie także w Polskim Komitecie Olimpijskim (była przez kilka kadencji jego Wiceprezesem), a w lutym 1998 r. w Nagano została wybrana w skład MKOl. W nim pracowała w kilku komisjach specjalistycznych oraz w zespołach koordynujących przygotowania organizacyjne do igrzysk w Atenach, Londynie i Tokio. Jej wielkim marzeniem było to by w roku 2020 być obecną na igrzyskach w japońskiej stolicy – miejscu, w którym 56 lat wcześniej rozpoczęła się jej wspaniała sportowa kariera. Niestety, tego marzenia nie udało się już zrealizować – mimo uporczywej walki z nieuleczalną chorobą zmarła 29 czerwca 2018 roku.
Pogrzeb najlepszej polskiej sportsmenki – 7-krotnej zdobywczyni „Złotych kolców”, 4-krotnej triumfatorki plebiscytu Przeglądu Sportowego na najlepszych sportowców kraju, damy Orderu Orła Białego i wielu innych polskich i zagranicznych odznaczeń, obok najbliższych zmarłej zgromadził przedstawicieli najwyższych władz państwa – Prezydenta Andrzeja Dudę, Premiera Mateusza Morawieckiego, Prezydenta MKOl Thomasa Bacha i szefa światowej lekkoatletyki – Sebastiana Coe. Irenę Szewińską żegnali też licznie zebrani reprezentanci środowiska sportowego – PKOl, klubów i związków sportowych, klubów olimpijczyka, szkoły podstawowej nr 4 w Pułtusku noszącej jej imię oraz m.in.: Sopotu, Pułtuska, Namysłowa, Międzyzdrojów, Zgierza i Bydgoszczy – miast, których była Honorową Obywatelką.