Janusz Pyciak-Peciak

1

Medale igrzysk olimpijskich

1

trener i działacz sportowy, pięcioboista, mistrz świata (1977, 1981) i mistrz olimpijski z Montrealu (1976), uczestnik IO w Monachium (1972) i Moskwie (1980).

Urodzony 9 lutego 1949 w Warszawie, syn Stefana (księgowy) i Janiny (pielęgniarka) Wieczorek, absolwent miejscowego Technikum Budowlanego nr 1 im. Zdzisława Mączyńskiego (1969) i bielańskiej AWF (1974), gdzie otrzymał tytuł magistra wf, pięcioboista (171 cm, 68 kg) stołecznych klubów: Lotnika (1968-1975) i Legii (1976-1985) wychowanek trenera Bolesława Bogdana. Ale sportował się i przysposabiał do przyszłej kariery od najmłodszych lat.

Rozpierała go energia, miał szatańskie pomysły, nie często czas na naukę, ale zawsze na sportowe przyjemności. Zaczęło się w szkole podstawowej nr 1 przy ul. Wilczej (do 14 roku życia mieszkał na Żurawiej 45), gdzie nauczycielką wf i matematyki była Barbara Bogdanowicz. Już w V klasie biegał 60 m w 8.1, skakał w dal prawie 5 m i wzwyż 130 cm, reprezentował szkołę prawie we wszystkich grach (siatkówka, koszykówka, piłka ręczna), a z kolonii letnich wracał z dyplomami za wygrany turniej w tenisie stołowym i wyczyny pływackie. Lubił pływać, nauczył się tej sztuki na małym basenie na Działdowskiej na Woli (dzięki stryjowi Henrykowi), później idąc śladem starszego brata (Jerzy) doskonalił tę umiejętność w Syrenie (trener Józef Makowski), a kiedy rozwiązano tam sekcję przeszedł do Legii (trener Jerzy Mroczkowski). Osiągał już niezłe wyniki (100 m dow. – 1.21.0, 200 m dow. – 2.53.0, 200 m zm. – 2.38.0), ale dalej szukał swojego miejsca w sporcie. I trafił do drużyny waterpolowej wojskowych (trener Aleksander Czuperski mówił potem o nim, że przyszedł do drużyny „chłopak szalenie czupurny, bojowy, odważny i ambitny”). Zdobył z nią dwa tytuły mistrza Polski juniorów (1966, 1967). W klubie przy Łazienkowskiej zostawił swój ślad także wśród piłkarskich trampkarzy i pięściarskich żółtodziobów. Równolegle odwiedzał Agrykolę, gdzie uczestniczył w zajęciach lekkoatletycznych prowadzonych przez Romana Wszołę (ojca przyszłego mistrza olimpijskiego). Nabyte tam umiejętności sprawdzał wśród kolegów w biegach „na wytrzymałość” wokół stacji benzynowej na Żurawiej. Swoje biegowe predyspozycje doskonalił już w Technikum Budowlanym na Górnośląskiej, gdzie jego wychowawcą został nauczyciel wf (ze wspaniałymi wynikami) Adam Sabat. W szkolnych mistrzostwach stolicy zajął 4 m. w biegu na 3000 m i pobił rekord szkoły na nieco krótszym dystansie 300 m (36,8 sek.). Coraz lepiej się uczył, zbliżała się matura i konkretyzować się zaczęły zainteresowania sportowe. Za namową kolegi z sekcji pływackiej Legii (studenta AWF Waldemara Makaya) trafił do olimpijczyka z Rzymu Jarosława Paszkiewicza, który permanentnie poszukiwał chętnych do pięcioboju. Wstępna próba (na terenie AWF) polegała na przebiegnięciu pętli przełajowej długości dwóch kilometrów. „Kandydat z budowlanki” wykonał zadanie szybko i sprawnie.

Trener spojrzał na stoper i nie dał wiary. Przyszły pięcioboista pobiegł… jeszcze raz i z miejsca został powołany na obóz w Zakopanem w czasie ferii zimowych. Miał 19 lat i znalazł wreszcie swoje miejsce, w piekielnie trudnej dyscyplinie. Ale chyba pewnie tego właśnie tak długo szukał w sporcie. Został koneserem pięcioboju, z czasem zawodnikiem kompletnym, który łączył łagodność i zdecydowanie w jeździe konnej, agresywność i zadziorność w walce na szpady, spokój i opanowanie (to przychodziło mu najtrudniej) na strzelnicy, szybkość na pływalni (choć uważał, że w tej specjalności jest antytalentem), samotność i wytrzymałość w biegu na przełaj. Te różne stany psychicznego i fizycznego wysiłku (poparte umiejętnością dania z siebie wszystkiego) doskonalił kilka lat (8) zanim został mistrzem olimpijskim (inni jak np. mistrz olimpijski z Monachium Węgier Andras Balczo pracował na podobny sukces lat 16). W międzyczasie (1968-1976) była ciężka praca i dwa szczególnie bolesne „niewypały”: zacięty pistolet na pierwszych igrzyskach (1972), strata wielu punktów i dalekie miejsce oraz nieukończenie jazdy konnej podczas MŚ 1973 (Londyn) z takimi samymi konsekwencjami. Dopiero sezon 1974 był przełomowy (po raz pierwszy zdobył tytuł mistrza Polski, pokonał w Warszawie swego wielkiego rywala Pawła Ledniewa, ukończył studia!), choć rok później (ze względów „taktyczno -oszczędnościowych” naszych władz sportowych nie stanął do przedolimpijskiej próby podczas MŚ w Meksyku (wygrał Ledniew). Na szczęście nie miało to żadnego wpływu na postawę Polaka podczas walki o medale olimpijskie w Montrealu (1976), która była pasjonująca, szczególnie w końcowej  fazie, ostatniego dnia. Trwająca od lat hegemonia zawodników Węgier i ZSRR została poważnie zagrożona.

„Pięciobój nowoczesny – wspominał po latach mistrz olimpijski – to taki sport, w którym zawodnicy doskonale się znają. Wiedzą, kto w jakiej konkurencji jest silny lub słaby. I gdy po czterech starciach w strzelaniu, szermierce, pływaniu i jeździe konnej staje się do piątego, biegu, to już można typować zwycięzcę. Kto jednak potrafi bić rekord życiowy właśnie na trasie crossu, ten zaskakuje przeciwników i wygrywa. Ja musiałem pobiec o 14 sekund szybciej niż Ledniew. Może to zabrzmi jak samochwalstwo, ale 22 lipca 1976 nie bałem się tego biegu, ani Ledniewa. Nie miałem przecież nic do stracenia. Nie musiałem niczego bronić, bo jeszcze nic wielkiego w sporcie nie osiągnąłem (…) Zajęcie piątego miejsca po czterech konkurencjach uświadomiło mi wielką szansę i zmobilizowało do walki o wszystko. Czy myślałem, że zostanę mistrzem olimpijskim? Chyba nie. Czy chciałem zostać? Oczywiście! Przede wszystkim chciałem pobiec tak, żeby dołożyć Ledniewowi, choć prywatnie nic do niego nie miałem. Trener Bolesław Bogdan przeliczył czasy wszystkich rywali, przeanalizował różne warianty i powiedział, że powinno być dobrze. Każdy z nas startował dla siebie i dla drużyny. Za jednym zamachem można było osiągnąć dwa medale: indywidualny i drużynowy. Nasz zespół: Zbigniew Pacelt, Krzysztof Trybusiewicz i ja, też miał szansę na podium zwycięzców”. Tym razem nie zdarzyło się już nic nieprzewidywalnego. Polak we wspaniałej formie nie tylko odrobił nad głównym rywalem 14 sekund (12.29.70), ale zapewnił sobie jeszcze bezpieczny zapas (czas Ledniewa 12.54.70) i zwyciężył zdecydowanie! Nie wszystko się udało, bo Trybusiewicz osłabł na trasie crossu i ostatecznie drużyna była czwarta, ale sukces mistrza olimpijskiego cieszył szczególnie, gdyż dawał on nie tylko satysfakcję  zwycięzcy, ale także wielu ludziom w kraju, którzy przez wiele lat walczyli z „urzędnikami” o byt tej pięknej dyscypliny sportu w Polsce. Dzięki Pyciakowi mogli oni wreszcie chodzić z podniesioną głową! A mistrz zwycięstwem olimpijskim rozpoczął swoją wielką karierę międzynarodową.

8-krotny mistrz Polski (1974-1977, 1980-1983) został potem 5-krotnym mistrzem świata: 1977 San Antonio (ind. i druż.), 1978 Jönköping (druż.), 1981 Drzonków (ind. i druż.). Był także 2-krotnym srebrnym medalistą MŚ: 1978 Jönköping (ind.), 1979 Budapeszt (ind.) oraz finalistą MŚ: 1979 Budapeszt – 6 m. (druż.), 1983 Warendorf – 6 m. (druż.), 1985 Melbourne – 5 m. (druż.). Uczestnik Pucharu Europy: 1977 Lwów – 1 m. (ind.), 1974 Warendorf – 3 m. (ind.). Nie miał sukcesu na IO w Moskwie (1980), mimo iż Polacy byli faworytami, toteż chciał się pożegnać ze sportem podczas czwartego startu  olimpijskiego w Los Angeles (1984). Jako jeden z niewielu protestował przeciwko decyzji władz polskiego sportu bojkotującego udział Polaków w igrzyskach za oceanem. Oczywiście wskórać mógł niewiele. Od 1985 mieszka w Denver w USA, gdzie prowadzi szkołę szermierczą i jest trenerem m.in. kadry amerykańskiej w centrum pięcioboju USA (San Antonio, Teksas). Wiceprezes Związku Pięcioboju USA. Swoich podopiecznych przywozi często do Polski (trening), uczy ich tam, gdzie sam nauczył się wielkiego pięcioboju. Utrzymuje z krajem stosunki rodzinne, towarzyskie, przyjacielskie.

Zasłużony Mistrz Sportu, odznaczony m.in. czterokrotnie złotym Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe oraz Złotym Krzyżem Zasługi i Krzyżem Kawalerskim OOP.

*1972 Monachium: pięciobój now. ind. – 21. msc na 59 start. z wynikiem 4817 pkt. (zw. A. Balczo Węgry – 5412 pkt.). Polak zajął 11. msc w jeździe konnej, 11. msc w szermierce, 58. msc w strzelaniu, 25-26 msc w pływaniu i 5. msc w biegu na przełaj; pięciobój now. druż. – 8. msc na 19 start. z wynikiem 14289 (zw. ZSRR – 15968 pkt.). Polacy zajęli 11. msc w jeździe konnej, 8. msc w szermierce, 13. msc w strzelaniu, 4. msc w pływaniu i 10. msc w biegu na przełaj. Partnerami w drużynie byli: S. Skwira i R. Wach.

*1976 Montreal: pięciobój now. ind.
 – 1. msc na 47 start. z wynikiem 5520 pkt., zdobywając złoty medal. Polak zajął 23. msc w jeździe konnej, 5-6 miejsce w szermierce, 3. msc w strzelaniu, 17. msc w pływaniu i 3. msc w biegu na przełaj; pięciobój now. druż. – 4. msc na 14 start. z wynikiem 15343 pkt. (zw. W. Brytania – 15559 pkt.). Polacy zajęli 6. msc w jeździe konnej, 11. msc w szermierce, 3. msc w strzelaniu, 3. msc w pływaniu i 2 m. w biegu na przełaj. Partnerami w drużynie byli: Z. Pacelt i K. Trybusiewicz.

*1980 Moskwa: pięciobój now. ind.
 – 6 m. na 43 start. z wynikiem 5268 pkt. (zw. A. Starostin ZSRR – 5568 pkt.). Polak zajął 12. msc w jeździe konnej, lokaty 12-16 w szermierce, 25. msc w strzelaniu, 14. msc w pływaniu i 5. msc w biegu na przełaj; pięciobój now. druż. – 4. msc na 12 start. z wynikiem 15634 pkt. (zw. ZSRR – 16126 pkt.). Polacy zajęli 1. msc w jeździe konnej, 5. msc w szermierce, 8. msc w strzelaniu, 3. msc w pływaniu i 2. msc w biegu na przełaj. Partnerami w drużynie byli: M. Bajan i J. Olesiński.

Bibl.: Głuszek, Leksykon 1999, s. 306; Pawlak, Olimpijczycy, s. 210; Iskier przewodnik, s. 452-453; Porada, Igrzyska, s. 888, 901, 988; Księga sportu, s. 512; Kronika Sportu, s. 959; Woźniak, Pięciobój nowoczesny, s. 20-31, 72-77; Woźniak, Olimpijski pięciobój, s. 14-30; Duński, Od Paryża, s. 667-669; Najlepsi z najlepszych, s. 162-165; Poczet polskich olimpijczyków, z. 6, s. 15-22; AAWF Warszawa, sygn. D-4654/S; Wywiad środowiskowy (ankieta).