Michał Bartoszak

BARTOSZAK MICHAŁ

o nominacje na igrzyska walczył od 1992 roku. Przez ten okres startował na dystansach od 1500 metrów po maraton.  Olimpijczyk z Aten (2004).

Urodzony 21 czerwca 1970 roku w Szamotułach. Lekkoatleta, biegacz, maratończyk (180 cm/ 67 kg). Zawodnik UKS Biegus Wręczyca. W 1996 roku zajął pierwsze miejsce w maratonie, który odbył się w Kalifornii. W 1999 roku był już drugi. Wcześniej biegał na 1500 m, 5000 m i 3000 m z przeszkodami, na tych dwóch ostatnich dystansach reprezentował Polskę na Mistrzostwach Świata w 1992 roku oraz w latach 1995 i 1997. Karierę sportową rozpoczynał od biegu na 5 km. – W 1992 roku po raz pierwszy próbowałem  zakwalifikować się na igrzyska. Wypełniłem minimum wyznaczone przez PZLA (13.29), ale uznano wówczas, że jestem jeszcze młody, mam czas i mogę poczekać – wspomina Bartoszak.

– Przed następnymi igrzyskami w Atlancie zmieniłem konkurencję. Doszedłem do wniosku, że na 5 km świata nie zawojuję. Postanowiłem spróbować sił na 3 km z przeszkodami. Sądziłem, że jestem w stanie biegać w granicach 8.12, a to oznaczało walkę o czołowe lokaty niemal na każdych zawodach – opowiada Bartoszak. Na tym dystansie walczył o olimpijską kwalifikację w 1996 roku. – Biegu na mityngu w Hengelo nie zapomnę do końca życia. Na jednej z przeszkód rywal kopnął mnie w łydkę. Na metę dobiegłem z krwiakiem wielkości brzoskwini i … w bardzo dobrym czasie 8.22,84, czyli o niespełna dwie sekundy gorszym od minimum PZLA, które było o 14 sekund mniejsze niż minimum IAAF. Później jeszcze w samotnym biegu wygrałem Mistrzostwa Polski, ale wymaganego wyniku nie osiągnąłem – mówi maratończyk. To niepowodzenie miało wpływ na kolejną zmianę konkurencji. – Po krótkiej przygodzie z przełajami rzuciłem wyzwanie maratonowi – podsumował Bartoszak.

– W Chicago w 1999 roku osiągnąłem swój najlepszy wynik w karierze 2:12.19. Byłem w dobrej formie, ale na igrzyska do Sydney nie pojechałem. O minimum walczyłem w Bostonie. Tam trasa jest trudna, ale przy sprzyjającym wietrze można pokusić się o niezły wynik. Na dzień przed zawodami – synoptycy zapowiedzieli, że będziemy biec pod wiatr. I tak było. W żółwim tempie osiągnąłem 2:15.20. Słaby czas i kolejny raz koniec marzeń o olimpiadzie – wspomina polski biegacz.

Bartoszak jednak po raz kolejny nie poddał się – Cel przed mistrzostwami Polski w Dębnie miałem jeden – uzyskać minimum. Po wielu latach prób udało się.

*Ateny 2004: lekkoatletyka; maraton: 37. m. (na 101 zawodników) czas 2:20:27.

« powrót do listy