MAUER – RÓŻAŃSKA RENATA MAŁGORZATA
strzelecka arcymistrzyni rodem z Nasielska, specjalistka w strzelaniu z karabinku pneumatycznego i karabinu kulowego z trzech postaw, dwukrotna mistrzyni olimpijska z Atlanty (1996) i Sydney (2000).
Urodzona 23 kwietnia 1969 w Nasielsku w wielodzietnej rodzinie (cztery siostry i trzech braci) Stanisława i Bogusławy, absolwentka Liceum Zawodowego Nr 27 w Warszawie (o profilu renowacji zabytków architektury, 1988) i Wydziału Gospodarki Narodowej Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu (1997), gdzie otrzymała tytuł magistra (2001), absolwentka studiów trenerskich i studiów technik relaksacyjnych – AWF Wrocław.
Zawodniczka (155 cm, 50 kg) Związkowego Klubu Strzeleckiego w Warszawie (1984-1989) i WKS Śląsk Wrocław (od 1989), podopieczna trenerów: Zdzisława Stachyry (nauczyciel przysposobienia obronnego), Piotra Kosmatko i Andrzeja Kijowskiego (klub i kadra). Godna kontynuatorka pięknych tradycji olimpijskich polskich dziewcząt (Konopacka, Walasiewiczówna, Wajsówna, Szewińska, Kłobukowska, Duńska, Gruchała, Jędrzejczak, Wróbel, Skolimowska). Wśród licznego rodzeństwa była najmniejsza i nazywano ją Maciusiem. Gdy nieco podrosła, w szkole, zaczęła szukać miejsca w sportowym współzawodnictwie, ale o wygrywaniu nie było mowy. Zawsze zostawała w tyle, gdy przyszło biegać czy rzucać. Jedynie w ping-pongu próbowała nieraz „załapać się” wśród najlepszych. I dopiero w szkole średniej w Warszawie podczas masowych „rutynowych strzelań” sztubaków okazała się… bezkonkurencyjna. Otrzymała w ten sposób sygnał o możliwości osiągnięcia sukcesu. Marzyła o nim tak, jak o kochającej się rodzinie, dzieciach, mężu. Sprzyjało jej szczęście. Miała dobrych opiekunów-trenerów, którzy między sobą ustalili, że młody wielki talent powinien rozwijać się w optymalnych warunkach. Dlatego znalazła się we Wrocławiu, wstąpiła do tamtejszego Śląska i rozpoczęła owocną współpracę z Andrzejem Kijowskim.
Wbrew pozorom, jej droga na Olimp, nie była wcale taka łatwa, choć przeciwności nigdy jej nie zrażały i walce z nimi (od dzieciństwa, szybkie usamodzielnienie się) oraz cechom charakteru (waleczna, uparta, pracowita) zawdzięcza sukcesy na strzelnicy i poza nią. Nie zdążyła jeszcze właściwie zaaklimatyzować się w stolicy Dolnego Śląska, a już… wpadła pod samochód! Właśnie jako juniorka zajęła 3 m. w Pucharze Świata i miała jechać na ME seniorek. Pół roku cierpień i rehabilitacji. Dalej w karierze wielkiej sportsmenki, choć wyniki były coraz lepsze i nadzieje w związku z tym ogromne nastąpił (po IO w Barcelonie) okres załamania, zwątpienia i buntu spowodowane olimpijskim niepowodzeniem w Hiszpanii.
Z wielką ulgą przyjęła wtedy rzucone przez producenta sprzętu strzeleckiego słowa pocieszenia: „next time…”. Następnym razem, to będzie Atlanta (1996). Ale życie nie lubi próżni i nie byłoby piękne, gdyby nie było pełne niespodzianek. Na początku olimpijskiego roku 1996 kandydatka na sukces w Atlancie… urodziła córeczkę Natalię, która – i to sprawa dla matki bezdyskusyjna – stała się największą radością jej życia. Rozpoczął się trudny wyścig i pytanie: czy zdąży? Z wagą (sprawa niezwykle istotna, czy „zmieści się” w specjalną „strzelecką” kamizelkę i spodnie) i formą? Jak wszyscy wiemy – zdążyła, choć pościgowi za olimpijską doskonałością towarzyszyły dość niecodzienne okoliczności: z kilkumiesięczną córką startowała nawet za granicą w Pucharach Świata (Mediolan, Monachium). Nie miała innego wyjścia. Wszystko postawiła na jedną kartę. Ale do tego trzeba mieć charakter. Trzy razy w jej karierze był on wystawiony na szczególny stres i egzamin.
20 lipca 1996
Pierwszy dzień igrzysk w Atlancie. Na strzelnicy Wolf Creek dobiega końca pojedynek olimpijskiej premiery. Walczą kobiety. Strzelają z karabinka pneumatycznego. O zwycięstwie i złotym medalu ma zdecydować… ostatni strzał. Piekielnie trudna i precyzyjna konkurencja (ale czy są w ogóle łatwiejsze w strzelaniu). Rywalki mierzą (z odległości 10 m) do tarczy (raczej tarczki), której czarne centrum ma zaledwie 3 centymetry, a sam środek (gdzie trzeba trafiać, jeśli się chce zdobywać złote medale) to nawet nie… milimetrowa kropeczka! Premia za 100 % celność w strzeleckiej nomenklaturze to 10,9 pkt. Decydująca rozgrywka jest szczególnie atrakcyjna i pasjonująca dla Polaków, gdyż bierze w niej udział przesympatyczna (często uśmiechnięta), mała blondynka z Wrocławia Renata Mauer. Telewizja przybliża nam tę walkę w sposób prawie doskonały. Kiedyś sukcesy Józefa Zapędzkiego śledzono głównie przy pomocy wyobraźni radiowych reporterów, teraz dzięki elektronicznym zdobyczom na ekranach tv widać wszystko jak na dłoni. My widzimy lepiej i… szybciej niż zawodnicy uczestniczący w walce.
Niemka Petra Horneber prowadzi w konkursie i za chwilę odda decydujący strzał. Żeby zdobyć złoty medal powinna uzyskać wynik powyżej „9” i czekać już spokojnie na zakończenie konkurencji. Ale Petra strzela nieco poniżej oczekiwań: 8,8 pkt. Wśród widzów – i to słychać – pomruk zawodu, zdziwienia, dezaprobaty. I już na ekranie jest Polka. Wszyscy jeszcze parę chwil wcześniej zastanawiali się czy tęsknota za dzieckiem (tak się wiele na ten temat mówiło) nie zdekoncentruje naszej mistrzyni. A ona musiała teraz zwolnić spust w tak decydującym dla dalszych losów walki – momencie. I jeszcze raz pokazała, że nie może tu być mowy o żadnej „słabszej płci”. Nerwy trzymała na wodzy do ostatniej chwili. Strzał bliski ideału. 10,7 pkt. i złoty medal olimpijski. Pierwszy w historii polskiego strzelectwa sportowego pań. Ale także pierwszy medal podczas igrzysk w Atlancie (1996), uroczystość z tym związana z udziałem prezydenta MKOl Juana Antonio Samarancha, nastrój optymizmu i radości w polskiej ekipie i łzy szczęścia wrocławianki, która wzmocniła w dalszych dniach igrzysk wymowę swojego sukcesu zdobyciem jeszcze jednego, tym razem brązowego medalu (karabin standard).
16 września 2000
Cztery lata później. Igrzyska na Antypodach. Tu startowała jako faworytka polskiej ekipy (choć przed wyjazdem do Sydney obniżono jej stypendium sportowe, z względu na słabsze wyniki w 1999). Zaczęła – tak jak w Atlancie – od strzelania z karabinka pneumatycznego. Cztery punktowane serie po dziesięć strzałów każda i… już w pierwszej próbie wielka niespodzianka in minus. Tylko 96 punktów! Wprawdzie w drugiej serii Polka uzyskuje 99, ale w trzeciej tylko 97 punktów i wiadomo, że marzenia o medalu (nie pomogło już nawet 100 pkt. w czwartej serii) trzeba odłożyć na… „innym razem”. 15. miejsce, żal, łzy, ale jeszcze iskierka nadziei. „Innym razem” nie jest za cztery lata, ale już niebawem, za kilka dni – strzelanie z karabinu z trzech postaw. Rodzi się jednak kolejne pytanie, na które będzie musiała dać odpowiedź wielka sportsmenka: czy zdoła się odbudować psychicznie by podjąć walkę o medal. Nie wszystko przecież jeszcze stracone!
Po latach powiedziała dziennikarce Magdalenie Janickiej: „Dlaczego nie wyszło w pierwszej konkurencji? Wiem, że wzięłam na swoje barki zbyt wielki ciężar, nie udźwignęłam tej presji i oczekiwania kibiców, dziennikarzy, członków ekipy. Padłam przygnieciona tym ciężarem. Ale zdołałam odrzucić złe myśli, stres, przygnębienie. Wiele osób mi w tym pomogło, między innymi mąż Paweł, mówiąc, że on i córeczka Natalka czekają na mnie bez względu na to, co wydarzy się w Sydney. I wtedy zrozumiałam, że to tylko sport. I są jeszcze ważniejsze sprawy w życiu. Postanowiłam jednak walczyć do końca i udowodnić, że jestem w czołówce”.
20 września 2000
Rewanż w Sydney. Strzelanie z karabinka kulowego w trzech postawach: leżącej, stojącej i klęczącej po 20 strzałów. Znów – jak w Atlancie – Polacy z zainteresowaniem śledzą wyczyny swojej reprezentantki na ekranach tv. Dobry początek. Polka strzela pewnie z każdej pozycji (najgorzej w stojącej 99 i 93 pkt.). Po kwalifikacjach jest w czołówce. Rosjanka Goldobina i Niemka Pfeilschifter mają podobnie jak Polka po 585 pkt. W finale strzelają już tylko z pozycji stojącej z dokładnością do… jednej setnej milimetra! A tu trzeba stać i przy wadze ciała Polki 50 kg, utrzymać ważący 6,5 kilograma karabin i jeszcze trafić z tak piekielną dokładnością.
Polka zapomniała już zupełnie o porażce sprzed kilku dni. Strzela rewelacyjnie, po trzeciej serii wychodzi na prowadzenie, którego już nie odda nikomu. Rywalki są znokautowane, przegrywają „przed czasem”. Polka wygrywa z dwoma Rosjankami zdecydowaną przewagą punktów (684,6). Goldobina ma wynik 680,9 a Feklistowa 679,9 pkt. Niedawną gorycz, smutek i łzy zastępuje radość i… łzy szczęścia. Zamknął się w ten sposób jeszcze jeden fragment życiorysu wielkiej sportsmenki, małej, drobnej, niepokaźnej, ale bardzo sympatycznej i zawsze uśmiechniętej walecznej zawodniczki z Wrocławia. Jak sama obliczyła zdobyła podczas mistrzostw Polski 41 medali złotych, 9 srebrnych i 4 brązowe (do 2011).
Sukcesy międzynarodowe. Wicemistrzyni świata seniorek 1990 Moskwa (karabin pneumatyczny 40 strzałów ind.) i dwukrotna medalistka MŚ seniorek: srebrna 1998 Barcelona (karabin pneumatyczny 40 strzałów ind.), brązowa 1994 Mediolan – Fagnano (karabin pneumatyczny 40 strzałów ind.). Dwukrotna mistrzyni Europy 1997 Kuovola/Sippo (karabin sportowy 3×20 strzałów ind. i karabin sportowy 60 strzałów leżąc ind.). Srebrna medalistka ME 1991 Bolonia (karabin sportowy 3×20 strzałów druż.), Tallin 2005 w drużynie z rekordem olimpijskim (karabin pneumatyczny 40 strzałów) i 2-krotna brązowa medalistka ME 1991 Manchester (karabin pneumatyczny 40 strzałów druż.), 1992 Budapeszt (karabin pneumatyczny 40 strzałów ind.). Zwyciężyła też w finale PŚ (1996 i 1997) i w plebiscycie czytelników „PS” na najlepszego sportowca Polski (1996). Była także najlepszą strzelczynią świata roku 1996. Odznaczona m.in. Krzyżami: Kawalerskim (1996) i Oficerskim (2000) OOP oraz Medalami za Wybitne Osiągnięcia Sportowe.
*1992 Barcelona: karabin małokalibrowy standard 3×20 strzałów z 3 postaw (leżąc, stojąc, klęcząc), 50 m – w elim. (36 zaw.) zajęła lokaty 14-16 z wynikiem 577 pkt., odp. z konk. (zw. L. Meili, USA – 684,3 pkt.); karabin pneumatyczny 40 strzałów w pozycji stojąc, 10 m – w elim. (45 zaw.) zajęła miejsca 17-22 z wynikiem 389 pkt., odp. z konk. (zw. Yeo Kab-Soon, Korea – 498,2 pkt.).
*1996 Atlanta: karabin małokalibrowy standard 3×20 strzałów z 3 postaw (leżąc, stojąc, klęcząc), 50 m – w elim. (38 zaw.) zajęła 1. msc z wynikiem 589 pkt (z rekordem olimpijskim), 3. msc w finale (8 zaw.) z wynikiem 679.8 pkt., zdobywając brązowy medal (zw. A. Ivosev, Jugosławia – 686,1 pkt.); karabin pneumatyczny 40 strzałów w pozycji stojąc, 10 m – w elim. (49 zaw.) zajęła lokaty 2-4 z wynikiem 395 pkt.; 1. msc w finale (8 zaw.) z wynikiem 497.6 pkt., zdobywając złoty medal.
*2000 Sydney: karabin pneumatyczny 40 strzałów z pozycji stojąc, 10 m – lokaty 15-19 na 49 start. z wynikiem 392 pkt. (zw. N. Johnson, USA – 497,7 (395+102,7); karabin małokalibrowy standard 3×20 strzałów z 3 postaw (leżąc, stojąc, klęcząc), 50 m – 1. msc na 42 start. z wynikiem 684,6 (585 i 99,6 ), zdobywając złoty medal.
Bibl.: Głuszek, Leksykon 1999, s. 273; Magazyn Olimpijski, 2000, nr 8/9, s. 86, nr 10/11, s. 129; Kronika sportu 2000, s. 187, 188, 235, 236; Pawlak, Olimpijczycy, s. 170 (tu błędnie nazwisko Różalska); Schwarzer, Dolnośląscy, s. 45, 46, 63; Zestawienie, Strzelectwo, s. 60, 61, 62, 63, 68, 71, 75, 77, 81; Kto jest kim w Polsce, Warszawa 2001, Ed. IV, s. 587; Duński, Od Paryża, s. 554-556; Najlepsi z najlepszych, s. 122-126.