Polscy siatkarze plażowi debiutujący w igrzyskach olimpijskich Michał Bryl oraz bardziej doświadczony Grzegorz Fijałek w Shiokaze Park pewnie pokonali reprezentantów Maroka w dwóch setach 21:17 i 21:11. Byli faworytami i nie zawiedli.
– Na pewno nie był to przeciwnik z najwyższej półki – powiedział po meczu Grzegorz Fijałek, który swój debiut olimpijski miał w Londynie (2012). – Czuliśmy się pewnie, byliśmy mocno skoncentrowani i krok po kroku budowaliśmy nasza grę. Michał był trochę zestresowany, bo to był jego debiut, ale jak to się mówi „pierwsze koty za płoty”, a teraz będzie tylko z górki.
– Był stres przed debiutem, ale to był inny stres – powiedział Michał Bryl. To jest specyficzny turniej, olimpijski, a my pracowaliśmy na niego długie pięć lat. W pewnym momencie, gdy już wiedzieliśmy, że jesteśmy na igrzyskach to wskoczyła roczna pauza. Także to czekanie też powodowało narastanie stresu. Zresztą było widać w pierwszym secie, że nie byłem do końca sobą. W drugim już stres minął.
– Warunki pogodowe w Tokio nie są dla nas niczym nadzwyczajnym. Do igrzysk przygotowywaliśmy się w Orlando i na Sri Lance, poza tym rozgrywaliśmy turnieje w podobnych warunkach i żadna podoba nigdy nam nie przeszkadzała. Tu trzeba skupić się na własnej grze i patrzeć przed siebie – powiedział Fijałek.
– Tu nie ma łatwych przeciwników, to są igrzyska olimpijskie. Ważna jest dyspozycja dnia, bo tu każdym może wygrać z każdym – zakończył Grzegorz Fijałek.
Polscy siatkarze wspomnieli, że bardzo brakuje im kibiców, krzyków, wrzawy i oklasków. Cisza w niczym nie pomaga, ale taka jest specyfika tego turnieju.
Biało-czerwoni kolejne spotkanie rozegrają już we wtorek. Zmierzą się z reprezentującymi Chile braćmi Grimalt.
PKOl
Fot.: PKOl – Szymon Sikora