Panczeniści po dwóch tygodniach wracają do walki w Pucharze Świata. W norweskim Stavanger reprezentacja Polski ma zamiar choćby częściowo nawiązać do pięknego, pucharowego weekendu sprzed dwóch lat, kiedy nasi zawodnicy czterokrotnie stawali na podium.
Po azjatyckim tournée z PŚ mamy pierwsze odpowiedzi co do formy i możliwości biało-czerwonych w tym sezonie. W Obihiro i Pekinie przynależność do światowej czołówki sprinterów potwierdzili Marek Kania, Piotr Michalski czy Damian Żurek, którego od medalu na 500 metrów w Chinach dzieliły raptem 0,03 sekundy. Swój pierwszy w tym sezonie pucharowy krążek zdobył tydzień wcześniej w Japonii, sięgając wspólnie z Karoliną Bosiek po srebro w rywalizacji sztafet mieszanych. Z kolei drugi polski medal w Kraju Kwitnącej Wiśni zdobyły nasze sprinterki. Biało-czerwone w składzie Andżelika Wójcik, Iga Wojtasik i Karolina Bosiek były trzecie w sprincie drużynowym. W Skandynawii staną do walki o następne podium w tej konkurencji.
Pucharowe starty Polaków w Stavanger kojarzą się nam właśnie ze świetnymi wynikami sprinterów. W 2017 roku swój ostatni medal PŚ zdobył tam Artur Waś, aktualnie członek sztabu szkoleniowego naszej reprezentacji, a w 2021 roku biało-czerwoni aż cztery razy meldowali się na podium. Tym razem w Norwegii nie zobaczymy Kai Ziomek, naszej brązowej medalistki sprzed dwóch lat, która przed kilkoma tygodniami wznowiła treningi po macierzyńskiej przerwie.
– Nie jestem w stanie zrobić dwóch treningów jednego dnia, ale staram się trenować raz dziennie, a czasem w weekend nawet dwa razy. Czasami na lodzie czuję się super, a innego dnia wydaje mi się, że bardzo dużo mi brakuje do dawnej mnie – opowiada Ziomek, która ma zamiar wystartować jeszcze w tym roku w mistrzostwach Polski na dystansach w Tomaszowie Mazowiecki (21-23 grudnia) i być może również w PGE Pucharze Polski (16-17 grudnia). Z dużą uwagą śledzi natomiast poczynania kadrowiczów na łyżwiarskich torach. – Sprint zawsze był nieprzewidywalny, setki sekundy dają wielką różnicę. Mocno wierzę, że dziewczyny w tym sezonie będą na wysokich pozycjach, bo dzięki temu będziemy mieć wciąż dużo miejsc na przyszły sezon PŚ. Martyna Baran się rozkręca, awansowała do grupy A. Cieszę się, że jest nas coraz więcej dziewczyn w sprincie, bo jakiś czas temu byłam sama. Teraz mamy jeszcze wspomnianą Martynę Baran, Karolinę Bosiek, Igę Wojtasik i oczywiście Andżelikę Wójcik. Tym samym będzie ciężej przebić mi się po przerwie, ale to dodatkowo motywuje – przypomina 26-latka, która z sentymentem wraca do występów w Stavanger. – To dla mnie szczęśliwe miejsce i nie tylko dzięki medalowi. To tam zadebiutowałam w seniorskim PŚ i po raz pierwszy złamałam barierę 40 sekund na 500 metrów. Bardzo lubię ten tor, jest mały i przytulny. Mam nadzieję, że oglądając w weekend kolegów i koleżanki z kadry, przekażę im trochę szczęścia – dodaje.
W Stavanger swój pierwszy i jak dotąd jedyny indywidualny medal PŚ zdobył również Marek Kania. – Lubię tam wracać i zawsze dobrze tam się czuję. W Stavanger zrozumiałem po raz pierwszy, że w PŚ nie jestem z przypadku, że mam szansę zakwalifikować się na igrzyska olimpijskie do Pekinu, a w grupie A możemy walczyć o najwyższe miejsce, nie tylko o utrzymanie – wspomina sprinter Legii Warszawa, który w niezłym stylu rozpoczął bieżący sezon PŚ na 500 metrów. W Obihiro raz był dziesiąty, a w Pekinie uplasował się na dziewiątej pozycji. W pucharowej klasyfikacji dystansu jest na jedenastym miejscu (112 punktów), najwyższym z Polaków. – Przed sezonem miałem niewielkie problemy, m.in. z butami. Na przedsezonowym, wrześniowym teście w Heerenveen pojechałem mocno poniżej swoich oczekiwań. W październiku w Inzell było już lepiej, aczkolwiek pierwsze 200 metrów na 1000 metrach było dalekie od tego, co chciałbym demonstrować w PŚ. W Obihiro natomiast bardzo poprawiłem otwarcie, sama runda również była niczego sobie i wyrównałem najlepszy wynik z zeszłego sezonu. W Pekinie udało się go jeszcze poprawić. To bardzo przyzwoity początek sezonu. Jest jeszcze trochę rzeczy do poprawy, ale jestem dobrej myśli – przekonuje Kania.
Poza sprinterem emocjonująco dla nas zapowiadają się też m.in. na 1500 czy 5000 metrów. W drugiej z konkurencji zobaczymy Magdalenę Czyszczoń, która w Obihiro na 3000 metrów była dziesiąta.
– To był bardzo dobry bieg w wykonaniu Magdy, która stopniowo czyni postępy i pnie się w stronę czołówki. Na pewno rezerwy tkwią w jej głowie. Cały czas pracujemy też nad tym, żeby wyeliminować chaos i przenieść dobre technicznie przejazdy z treningów na zawody – dodaje Paweł Abratkiewicz, trener główny reprezentacji Polski w łyżwiarstwie szybkim. – Martwią nas jedynie problemy zdrowotne po Pekinie, wyjazd do Azji troszeczkę nas przerzedził. Cztery osoby, w tym Karolina Bosiek dojechały do nas kilka dni później. Trudno w tej sytuacji mówić o wysokiej dyspozycji, ale na pewno podejmiemy walkę o jak najwyższe miejsca – zapowiada.
Start PŚ w Stavanger w piątek, 1 grudnia, a jego koniec zaplanowano na niedzielę, 3 grudnia. Transmisje z całej rywalizacji w Norwegii będą dostępne na YouTube na kanale Skating ISU, a relacje na żywo z wybranych przejazdów zostaną przeprowadzone na antenie sportowych kanałów Polsatu (piątek – Polsat Sport Premium 1, od godz. 20:00; sobota – Polsat Sport Extra, od godz. 14:30; niedziela – Polsat Sport News, od godz. 14:30).
PZŁS