– Jestem usatysfakcjonowana wynikiem, jaki uzyskałam na ciężarowym pomoście w Buenos Aires – powiedziała krótko po zakończeniu rywalizacji sztangistek w kategorii do 63 kg nasza reprezentantka Paulina Rutkowska. 84 kg w rwaniu, 103 w podrzucie, czyli 187 w dwuboju dało Polce niezłą, piątą lokatę.
– Szkoda, że nie udało Ci się ukończyć tych zawodów z kompletem zaliczonych podejść, bo przy trzeciej próbie rwania sędziowie dopatrzyli się u Ciebie nieregulaminowego chwytu sztangi, a w ostatnim podejściu do podrzutu próbowałaś walczyć ze sztangą, ale bez powodzenia…
– Tak, to prawda, na pewno mogło być dziś jeszcze lepiej, bo na lepszy wynik też było mnie stać, ale nie ma przecież tragedii, a piąte miejsce to nawet wyżej niż przed rozpoczęciem konkursu mogłam się spodziewać. A co do tych nieudanych prób – w pierwszym przypadku zawinił chyba bark – sztanga nieco mi spadła i „zgniotła” mnie trochę, co najwyraźniej sędziowie zauważyli, a co do podrzutu – tu winna była moja głowa. Chyba za bardzo chciałam ten ciężar zaliczyć, a w ferworze walki czasem nie wszystko się udaje.
– Z tego co pamiętam – zwykle występujesz w nieco lżejszej kategorii, a tutaj 63…
– Tak, rzeczywiście, ale z trenerem doszliśmy do wniosku, iż nie będę tu wagi zbijać, bo i w tej lżejszej kategorii nie miałabym szans na miejsce na podium. Na to podium po prostu muszę jeszcze poczekać.
– Udział w młodzieżowych igrzyskach w Buenos Aires to chyba najważniejszy i jak dotąd najbardziej prestiżowy Twój start na pomoście?
– Tak, jeszcze nigdy w takiej imprezie nie brałam udziału i w ogóle jestem przeszczęśliwa, że znalazłam się w składzie naszej reprezentacji. Zresztą nie kryję, że przecież o ten wyjazd do Argentyny walczyłam, a miałam za rywalki bardzo dobre i silne dziewczyny, wśród nich – także moją siostrę. Wiem, że i ona, i cała rodzina w kraju mocno ściskali za mnie kciuki, a i tutaj w sali, w której startowałyśmy, widziałam polskie koleżanki i kolegów z innych dyscyplin a także osoby z misji olimpijskiej. To też mi pomagało w walce na pomoście.
Naszej rozmowie przysłuchiwał się trener Wojciech Gesek, opiekujący się w naszej ekipie dwojgiem przedstawicieli podnoszenia ciężarów. Jak on ocenił występ Pauliny?
– To na pewno dla niej wielkie przeżycie, bo igrzyska olimpijskie, nawet w młodzieżowym wydaniu, to nie są mistrzostwa Polski czy Europy, lecz największe zawody na świecie i już sam udział w nich jest powodem do zadowolenia i dumy z reprezentowania kraju. Paulina ten szczególny ciężar psychiczny zniosła dobrze i wypadła na miarę swych możliwości. Trzeba przy tym wziąć pod uwagę także takie elementy jak 5-godzinna różnica czasu między Polska, a Argentyną, odmienny klimat, bo tu właściwe zaczyna się wiosna, do tego jeszcze zupełnie inne jedzenie. Takie, z pozoru błahe sprawy mogą mieć silny wpływ na postawę zawodnika czy zawodniczki, zwłaszcza gdy chodzi o ludzi młodych. Paulina jest jeszcze bardzo młoda i przez takie próby też musi przejść. Dobrze, że ma okazję przeżyć to teraz, bo w przyszłości nie będzie już na podobnych, ale już „dorosłych” imprezach musiała obawiać się większego stresu. Piąte miejsce Pauliny w Buenos to powtórzenie wyniku sprzed czterech lat, kiedy to w Nankinie taką samą lokatę zajęła Kinga Kaczmarczyk, która teraz znakomicie się rozwija i ma szanse na jeszcze większe sukcesy w nieodległej przyszłości. Wierzę, że podobnie będzie z Pauliną.
A jutro będziemy kibicować występującemu w kategorii +85 kg Kubie Zielińskiemu. Musimy odwdzięczyć się mu za dużą pomoc, którą na treningach okazywał Paulinie i dziś też gorąco ją dopingował.
Rozmawiał: Henryk Urbaś/PKOl
Fot.: Tomasz Piechal/PKOl