Katarzyna Bachleda-Curuś: „Po drugiej stronie barykady”

Pięciokrotna olimpijka w łyżwiarstwie szybkim (Salt Lake City 2002, Turyn 2006, Vancouver 2010, Soczi 2014 i PyeongChang 2018), dwukrotna medalistka olimpijska – w Kanadzie zdobyła brąz w biegu drużynowym, a w Rosji osiągnęła swój największy sukces w karierze stając wraz z koleżankami z drużyny na drugim stopniu podium – Katarzyna Bachleda-Curuś po sześciu latach wróciła do Korei Południowej, ale tym razem w całkiem innej roli – jako członkini polskiej misji olimpijskiej na IV Zimowe Młodzieżowe Igrzyska Olimpijskie Gangwon 2024.

– Po sześciu latach wróciła Pani do Korei Południowej, do miejsc, w których po raz ostatni wystartowała Pani w igrzyskach olimpijskich, swoich piątych. Jak Pani wspomina PyeongChang 2018, co się zmieniło?

– Pierwszy raz jestem na igrzyskach olimpijskich po drugiej stronie barykady, nie jako sportowiec, ale jako pomoc techniczna. Jestem członkiem polskiej misji olimpijskiej, więc to jest całkiem nowe doświadczenie dla mnie. Tamte igrzyska sprzed sześciu lat wspominam bardzo dobrze, sentymentalnie. Były one dla mnie piąte i ostatnie, bo jadąc tu doskonale zdawałam sobie sprawę, że w roli sportowca w igrzyskach olimpijskich już nie wystartuję. Także podchodzę do tego teraz trochę nostalgicznie. Teraz pogoda jest całkiem inna, przyjemna, wtedy było potwornie zimno. W tej chwili wszyscy czekamy aż się zaczną konkurencje, bo muszę powiedzieć, że młodzież z reprezentacji Polski to bardzo fajni i zaangażowani ludzie, a to napawa wielkim optymizmem. Oni doskonale wiedzą po co tu przyjechali, są zmobilizowani i skoncentrowani na swoich celach.

– Nie widać po nich stresu przed startem w młodzieżowych, ale jednak w igrzyskach olimpijskich?

– Myślę, że stres jest i to duży, natomiast oni są dużo bardziej świadomi tego startu. Tych juniorskich zawodów wysokiej rangi zaczęło się robić naprawdę sporo – Puchary Świata Juniorów, Olimpijskie Festiwale Młodzieży Europy, a w końcu Młodzieżowe Igrzyska Olimpijskie, więc zawodnicy potrafią już opanować stres. Ja nie miałam tylu możliwości, bo jak byłam młodą zawodniczką, to nie było imprez juniorskich rangi światowej. Raz w roku odbywały się mistrzostwa świata juniorów i tyle, więc potem wpadało się w wir imprez seniorskich z dużym stresem. Teraz młodzież ma to dosyć fajnie przepracowane, więc wydaje się, że stres jest opanowany. Więcej jest w nich optymizmu, bo jak rozmawiałam z naszymi biathlonistami, to byli pod wrażeniem tras, mówili, że są szybkie, podobał im się ich profil, także myślę, że z optymistycznym nastawieniem trzeba wejść w zawody.

– Robi na nich wrażenie to, że wystartują na obiektach olimpijskich, na których startowali najwięksi sportowcy świata podczas „dużych” igrzysk olimpijskich?

– Oj tak. Pytali czy miejsce, w którym teraz mieszkają było wioską olimpijską sześć lat temu. Niestety nie, to jest kampus uniwersytecki w Gangneung. Ale ceremonia otwarcia będzie na hali łyżwiarstwa szybkiego OVAL, gdzie startowałam sześć lat temu – pytali o to z zaciekawieniem. Nie ma w nich bojaźni, jest stres, ale nie strach, a to jest najważniejsze w sporcie.

– W Gangwon Polacy wystartują także w Pani ukochanym sporcie – łyżwiarstwie szybkim, ale i w short tracku, czyli odmianie na torze krótkim. Czego możemy się spodziewać po naszej młodzieży?

– Mamy cztery osoby na torze długim i trójkę w short tracku. Wydaje mi się, że mamy w Korei mocnych zawodników. W short tracku jest choćby Kornelia Woźniak, która naprawdę aspiruje do medali. A na torze długim mamy Hankę Mazur, która jest jak najbardziej gotowa, aby przywieźć stąd medale do Polski. To byłoby dużym sukcesem dla obu tych dyscyplin łyżwiarskich, które – myślę, że nie powiem na wyrost – w tej chwili odradzają się w Polsce.

– I robią to juniorzy młodsi? Bo, w Korei wystartują zawodnicy z przedziału 14-18 lat.

– Tak, to młodzież ze średnią wieku około 16 lat. W Polsce po 2018 roku, po tamtych igrzyskach, stara gwardia polskich łyżwiarzy – ja, Luiza Złotkowska, Janek Szymański, czy Konrad Niedźwiedzki – zakończyła kariery. Po tym mieliśmy małą zapaść w łyżwiarstwie. Teraz regularnie, z roku na rok, te wyniki i sukcesy osiągane przez polskich młodzieżowców i starszych zawodników, ale poniżej 30. roku życia, są coraz lepsze, więc idzie ku dobremu.

– To trzymajmy kciuki za młodych polskich olimpijczyków!

Rozmawiał Tomasz Piechal/PKOl
Fot.: Szymon Sikora/PKOl