Robert
Korzeniowski

„Oto Robert Korzeniowski – pierwszy piechur Rzeczypospolitej. Już wmaszerował na bieżnię stadionu i macha tymi swoimi rączętami, już pewny zwycięstwa i złotego medalu” – tak końcówkę chodu na 50 km podczas igrzysk w Atenach relacjonował na antenie Polskiego Radia znakomity specjalista „królowej sportu” red. Lesław Skinder.

4

Medale igrzysk olimpijskich

4

Pierwszy piechur Rzeczypospolitej

„Oto Robert Korzeniowski – pierwszy piechur Rzeczypospolitej. Już wmaszerował na bieżnię stadionu i macha tymi swoimi rączętami, już pewny zwycięstwa i złotego medalu” – tak końcówkę chodu na 50 km podczas igrzysk w Atenach relacjonował na antenie Polskiego Radia znakomity specjalista „królowej sportu” red. Lesław Skinder. Wraz z nim emocje towarzyszące temu wydarzeniu przeżywało 27 sierpnia 2004 roku jakże wielu polskich kibiców śledzących przebieg igrzysk w radiu lub telewizji, ale nie na ateńskim stadionie, bo… na trybuny przez niedopatrzenie gospodarzy właściwie nie wpuszczono widzów.

Wydarzenie było niezwykłe, bowiem stanowiło niejako podsumowanie, ukoronowanie kariery urodzonego w Lubaczowie lekkoatlety, który – uczestnicząc w czterech kolejnych igrzyskach (1992, 1996, 2000 i 2004) – wywalczył cztery złote medale olimpijskie – jeden na dystansie 20 i trzy na 50 km. Ten bilans, wzbogacony o trzy tytuły mistrza świata (50 km) i kilka najlepszych na świecie wyników (na dystansach od 5 do 50 km), stawia Roberta Korzeniowskiego w gronie najlepszych lekkoatletów globu.

Jednak nie byłoby pewnie Roberta Korzeniowskiego i jego tak pięknej kariery chodziarza, gdyby nie choroba reumatyczna, po której zalecono mu aktywność fizyczną. Wybrał, lecz na krótko, judo, ale potem trafił do sekcji lekkoatletycznej w Tarnobrzegu i tam podjął treningi – właśnie chodu.

Poważniejszą przygodę ze sportem rozpoczął w roku 1987 od mistrzostw Polski i juniorskiej imprezy w Anglii –okraszonej zwycięstwem. Wkrótce po nich – studia w katowickiej AWF, z którymi od początku radził sobie dobrze, nie zaniedbując przy tym treningów – kiedy tylko było to możliwe do sesji egzaminacyjnej podchodził przed terminem, by móc np. pojechać na zgrupowanie.

Pierwszy oficjalny występ w reprezentacji zaliczył w 1989 roku na Pucharze Świata pod Barceloną – miastem, które potem zapadnie mu w pamięci z zupełnie innego powodu. Wtedy było 40. miejsce na 20 km, ale i apetyt na wyższą lokatę trzy lata później, w rywalizacji olimpijskiej.

W igrzyskowym debiucie (Barcelona 1992) „Korzeń” na dystansie 20 km przemaszerował tylko niespełna 12, bo nie poradził sobie z miejscowym skwarem. Chciał powetować to sobie na 50 km i wszystko przebiegało zgodnie z planem aż do… końcowych kilkudziesięciu metrów przed tunelem prowadzącym na stadion. Korzeniowski był drugi, już prawie czuł się srebrnym medalistą, ale nagle amerykański  sędzia pokazał mu czerwoną kartkę oznaczającą zdjęcie Polaka z trasy, a więc – dyskwalifikację. Arbiter dopatrzył się nieregulaminowego marszu w wykonaniu naszego reprezentanta. Sytuacja powtórzyła się rok później na mistrzostwach świata w Stuttgarcie (50 km), a potem jeszcze w Sewilli (1999, 50 km) i raz na mistrzostwach Europy w Helsinkach (1994, 20 km).

Wszystkie te niepowodzenia Korzeniowski powetował sobie na igrzyskach w Atlancie (złoto na 50 km), Sydney (złote medale na 20 i 50 km) oraz we wspomnianych na wstępie  Atenach (złoto na 50 km). Warto podkreślić, że do wszystkich startów pan Robert przygotowywał się niezwykle starannie
i w pełni profesjonalnie, z wykorzystaniem odpowiedniego oprogramowania komputerowego, z dokładnie zaplanowanym czasem realizacji poszczególnych elementów przygotowań. Tak postępował w kraju, we Francji – gdzie przez pewien czas mieszkał i startował – oraz przy okazji każdego innego pobytu sportowego za granicą. Zawsze też pamiętał o tym, że „udziałowcem” jego sukcesów był współpracujący z nim przez 17 lat trener Krzysztof Kisiel.

Zawsze elegancki i uprzejmy, pewnie władający kilkoma językami obcymi, z zadatkami na dobrego managera – tak postrzegany był i pozostaje Robert Korzeniowski. Po zakończeniu zawodniczej przygody ze sportem angażował się w organizację krakowskiego mityngu „Na Rynek marsz!”, Cracovia Maratonu oraz w wiele przedsięwzięć popularyzujących aktywność fizyczną dzieci i młodzieży. W latach 2005-2009 pracował w Redakcji Sportowej Telewizji Polskiej, będąc jej szefem, a od roku 2007 kierując właśnie wtedy powstałym kanałem tematycznym TVP Sport. Dwukrotnie zwyciężał w plebiscycie Przeglądu Sportowego na najlepszych sportowców Polski; został odznaczony Krzyżami – Kawalerskim, Oficerskim i Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.