Wielki sukces Aleksandry Lisowskiej – Polka została w Monachium mistrzynią Europy w biegu maratońskim. Drużynowo nasze zawodniczki zajęły trzecie miejsce i zdobyły brąz.
Lisowska od początku trzymała się na czele stawki. Gdy grupa zaczęła się rwać, Polka, trenowana przez Jacka Wośka, pozostawała wśród liderek. Po 25 kilometrach podopieczna była w dziewięcioosobowej grupce, która oderwała się od rywalek. Decydujący atak nasza zawodniczka przeprowadziła na trzy kilometry przed metą. Na dwa kilometry przed finiszem Lisowska miała już kilkumetrową przewagę nad rywalkami. Wśród wypełnionych tłumem kibiców ostatnich metrów Polka kontrolując swoją pozycję jako pierwsza wbiegła na metę. Uzyskała czas 2:28:36.
– Co prawda z treningów wynikało, że jestem dobrze przygotowana do tego startu, ale ciągle nie dociera do mnie, że zostałam mistrzynią Europy. Wiedziałam, że jestem dobrze przygotowana, ale wiadomo, że to maraton i wszystko mogło się tu zdarzyć. W czasie biegu nie mogłam się odnaleźć, bo te prędkości były dla mnie trochę za wolne. Bałam się trochę prowadzenia biegu, ale nie jestem jeszcze na tyle doświadczona, by to robić. Cieszę się jeszcze bardziej, że udało się zdobyć brąz drużynowo – przyznawała po biegu Lisowska.
To dopiero drugi w historii triumf polskiej maratonki w imprezie mistrzowskiej. Poprzednio ze złotego medalu mogła cieszyć się – podczas mistrzostw świata w Tokio w 1991 roku – Wanda Panfil.
Bieg maratoński w Monachium ukończyły jeszcze Angelika Mach (2:35:03, 19. miejsce) oraz Monika Jackiewicz (2:37:15, 26. lokata). To pozwoliło naszej drużynie kobiet cieszyć się z brązowego medalu. Lepsze od biało-czerwonych były tylko Niemki i Hiszpanki.
Wśród panów najlepszy z biało-czerwonych, Adam Nowicki, zajął osiemnaste miejsce z czasem 2:15:21. Dalsze lokaty wywalczyli Arkadiusz Gardzielewski (49. 2:21:34) oraz Kamil Karbowiak (51., 2:21:48).
Druga seria biegu na 100 metrów, z udziałem Pawła Wiesiołka, wystartowała dopiero za trzecim razem. Wcześniej sędziowie dwukrotnie odstrzeliwali wieloboistom falstart. Gdy wreszcie panowie wyszli z bloków do rywalizacji w wyrównanej stawce Polak mierzył się głównie z Estończykiem Õiglane. Na mecie Wiesiołek był drugi z czasem 11.07. To 845 wielobojowych punktów. Do skoku w dal Polak przystępował jako dziewiąty zawodnik ogólnej klasyfikacji. W drugiej konkurencji uzyskał najpierw 7.15, by w trzeciej popisać się najdalszym skokiem w sezonie – 7.45. Po dwu konkurencjach Polak był piąty. Zawodnik Warszawianki mocno zaczął rywalizację w pchnięciu kulą, osiągając 15.11. Przed skokiem wzwyż i biegiem na 400 metrów Wiesiołek jest trzeci i ma na koncie 2563 pkt.
Podobnie jak przed czterema laty w Berlinie Konrad Bukowiecki miał nerwowe eliminacje. Finał zapewniło mu dopiero trzecie pchnięcie. Polak zaczął kwalifikacje przeciętnie od próby poniżej 19 metrów. W drugiej serii miał pchnięcie niemierzone, ale w trzeciej kula wylądowała niemal na linii wyznaczającej – dość wyśrubowane – minimum (21.15). Sędziowie zmierzyli 20.96 i z małym „q” Bukowiecki awansował do finału z trzecim wynikiem.
– Lubię startować dwa razy dziennie, ale nie jestem w życiowej formie. Teraz wrócę do hotelu, posłucham trochę muzyki i będę koncentrował się przed finałem – komentował Bukowiecki.
Niewiele mniej od Bukowieckiego pchnął, broniący w Monachium tytułu mistrza Europy, Michał Haratyk. W najdalszej próbie uzyskał 20.85. Kwalifikacji nie przebrnął trzeci z naszych zawodników – Jakub Szyszkowski uzyskał zaledwie 19.19. Najlepszy w porannych eliminacjach był, bardzo niespodziewanie, Serb Armin Sinančević (21.82). Finał pchnięcia kulą w poniedziałkowy wieczór.
W półfinałach biegu na 100 metrów zameldowała się dwójka naszych sprinterów. Najpierw trzeci w swoim biegu był Przemysław Słowikowski (10.35). W trzeciej serii drugą lokatę wywalczył Dominik Kopeć (10.30). Do kolejnej rundy nie awansował jedynie piąty w drugim przedbiegu Adrian Brzeziński (10.46). Bez problemu do finału awansowała także Magdalena Stefanowicz – druga w pierwszym biegu eliminacyjnym z czasem 11.44.
– Zmobilizowałam się do rannego biegania. Nie usztywniłam się i dobrze mi się biegło. Czekam na półfinał, gdzie będzie już Ewa Swoboda – mówiła Stefanowicz.
Do finału nie awansowały obie nasze kulomiotki. Mistrzyni Europy z Berlina pchnęła w pierwszej 16.45 i w trzeciej 16.66. Lepiej spisała się Klaudia Kardasz – uzyskała 17.27, ale ostatecznie zajęła czternaste miejsce.
Kontuzja po pierwszej próbie uniemożliwiła dalszą walkę w mistrzostwach Europy debiutantowi – skoczkowi w dal Piotrowi Tarkowskiemu.
PZLA
Fot.: PZLA