Kozak: „Życiowy sukces”

Po tym jak polski dyskobol Gracjan Kozak z brązowym medalem na szyi zmierzał w kierunku szatni stadionu lekkoatletycznego, natychmiast „dopadli” go reporterzy dwóch stacji telewizyjnych, prosząc o krótkie rozmowy. Chłopak był nie na żarty speszony i zaskoczony, ale próbował odpowiadać na pytania.

Przyznaję – podsłuchałem fragmenty wywiadów, których udzielił.

– Gratulujemy osiągnięcia i tego medalu. Z jakim nastawieniem przystępowałeś do konkursu?

– Szczerze mówiąc miałem trochę tremy, ale powiedziałem sobie, że nie pozostaje mi nic innego jak tylko poprawić wynik z pierwszego etapu rywalizacji (55,40 m). Liczyłem na to, że w lepszych warunkach – bo przecież w czwartek było zimno i deszczowo, a tym razem ciepło i słonecznie – uda mi się to zrobić. Trema natomiast brała się z faktu, że jeszcze nigdy nie startowałem na stadionie z tak liczną widownią – trybuny były przecież pełne.

– Udało Ci się poprawić wynik o ponad 4 metry, bo uzyskałeś odległość 59,52 m, a po zsumowaniu rezultatów z obu etapów zawodów okazało się, że srebro przegrałeś o zaledwie 14 centymetry. Co czułeś stojąc na trzecim stopniu podium?

– Czułem wielką radość, ale byłaby jeszcze większa, gdybym wywalczył lepszą lokatę, ale i tak – ten wynik to mój nowy rekord życiowy powiększony o ok. 1,5 metra, więc z tego występu na pewno mogę się tylko cieszyć.

– Jak sądzisz, jak Twój wynik zostanie odebrany w Polsce?

– Hm… Na pewno z radością – przede wszystkim przez moją rodzinę, kolegów i znajomych z Bolesławca. Przed moim wyjazdem do Argentyny wszyscy zapewniali mnie, że będą trzymać kciuki za mój udany start. Widocznie słowa dotrzymali…

Ja do Gracjana zwróciłem się z jeszcze jedną kwestią. Zwróciłem mu uwagę, że Polska ma w jego konkurencji wspaniałe tradycje.

Edmund Piątkowski, Zenon Begier, w ostatnich latach Piotr Małachowski czy Robert Urbanek – to tylko niektórzy. Czy chciałbyś czerpać z doświadczeń tych zawodników?

– Oczywiście – dobrze znam te nazwiska, zwłaszcza ostatniej wymienionej przez pana dwójki, ale – przede wszystkim z telewizji, bo osobiście jeszcze chyba nigdy nie miałem okazji ich spotkać. A w czasie transmisji telewizyjnych z różnych imprez – owszem podglądam, jak rzucają najlepsi, i to nie tylko nasi reprezentanci. Myślę, że swoje spostrzeżenia postaram się kiedyś wykorzystać. 

Notował: Henryk Urbaś/PKOl
Fot.: Szymon Sikora, Tomasz Piechal/PKOl